15. „GRYPA”

Dobra Maggie. Dasz radę. To ostatnie zaliczenie dzielące cię od zrealizowania największego marzenia. Musisz tylko tam wejść i pokazać co potrafisz. Raz już zdobyłaś ich uznanie. Jedyne co jest tobie potrzebne to pozytywne nastawienie i powtórzenie sukcesu. Jesteś o krok od sukcesu. Nie ma opcji, byś się teraz poddała. Dasz radę!
           Właśnie te słowa powtarzałam w kółko i w kółko, czekając aż zawołają mnie na salę. Dzisiaj są ostateczne zaliczenia. Chodziłam wzdłuż korytarza, starając się uspokoić i nie zwymiotować na podłogę z nerwów. Jeśli się uda dostanę dyplom i upoważnienie do prowadzenia zajęć jako choreograf. Legalnie. Będę mogła znowu uczyć moje dzieciaki. Co więcej, jeśli Jared przekona dyrekcję, będą mogły przychodzić na zajęcia tutaj. Dzięki temu nie będę musiała wynajmować sali, a grupa będzie obserwowana pod czujnym okiem innych choreografów z Broadway Dance Center.
           Na czym będą polegały dzisiejsze zaliczenia? Jared będzie rzucał mi nazwami kroków, które będę musiała pokazać uwzględniając również ich wariacje. Z pozoru wydaje się to proste i fakt, częściowo jest, bo sama teoria była dla mnie trudniejsza niż praktyka. Jednak sam fakt, że będę to robić przed najważniejszymi osobistościami w tej szkole przyprawia mnie o dreszcze. W dodatku byłam obserwowana przez całe moje szkolenie przez choreografów i właśnie teraz dowiem się, czy zrobiłam jakieś postępy. Najbardziej boję się, że stanęłam w miejscu, że zawiodę Jareda, który robił wszystko, bym stawała się coraz lepsza. Jeśli zawiodę go, zawiodę też siebie.
Maggie Horan, zapraszamy! zza drzwi wyłonił się nauczyciel tańca współczesnego.
Nie dam rady! Nic nie pamiętam! Stop. Spokojnie Maggie. Będzie dobrze.
Wzięłam głęboki oddech, po czym ruszyłam w stronę pomieszczenia. Stanęłam na wyznaczonym miejscu przed komisją, uśmiechając się nerwowo.
Dzień dobry przywitałam się.
W odpowiedzi wszyscy skinęli głową.
Pani Dyrektor, koleżanki i koledzy. Ta dziewczyna, która zachwyciła nas na przesłuchaniach, z pewnością powali was dzisiaj na kolana zaczął Jared. Ciężko pracowała i zaraz wam to udowodni dodał, podchodząc do mnie. Nie będę mówić więcej. Maggie zrobi to za mnie posłał mi uśmiech. Zaczynajmy.
           No i się zaczęło. Mężczyzna zaczął rzucać nazwy, a ja automatycznie wykonywałam ruchy. Przychodziło mi to łatwiej niż się spodziewałam. Były chwile, że musiałam się zastanowić, ale wykonałam wszystko o co mnie poproszono. Drugi etap był zdecydowanie trudniejszy, bo Jared tańczył podstawy w swoim stylu i niektóre kroki ciężko było mi rozpoznać. Cholera, nawet mnie podpuszczał co raz powtarzając to samo. Wiedziałam, że robi to specjalnie, by trochę rozluźnić atmosferę. Zdecydowanie mi tym pomógł, bo kilka razy się uśmiechnęłam.
            Okazało się, że muszę przejść trzeci etap, o którym nie zostałam poinformowana. Miałam całą minutę na zatańczenie solówki bez przygotowania. Żeby było sprawiedliwie muzykę losowo wybrała dyrektorka. Trafił mi się jeden z kawałków, do którego można ćwiczyć podstawy. Nie był szybki, ale miał bardzo dużo wyraźnych akcentów, więc musiałam zwrócić uwagę na zatrzymania. Dawałam z siebie wszystko przemieszczając się po sali. Uwzględniłam też kroki w parterze, by pokazać w jak dobrej jestem kondycji. Niestety przez moment, zakręciło mi się w głowie, ale nie dałam po sobie tego poznać i płynnie przeszłam do kolejnego ruchu.
To było najcięższe sześćdziesiąt sekund mojego życia. Przysięgam. Na szczęście szybko dobiegły końca. Nauczyciele popatrzyli na mnie, potem na kartkę i zaczęli coś notować. Stałam chwiejąc się na piętach. Z nerwów czułam, jak krew dopływa mi do twarzy, a wszystko co ostatnio zjadłam zapragnęło wydostać się z powrotem. Przełknęłam głośno ślinę, próbując się uspokoić. Jak zaraz nic nie powiedzą, zwymiotuję na środku sali. Cholera.
Obserwowałam ciebie bardzo uważnie od kąd przyszłaś do nas na casting. zaczęła dyrektorka, spoglądając na mnie. Pamiętam, jak stanęła przed nami nieśmiała blondynka, która zaczynając tańczyć zmieniała się w całkiem inną osobę. Jared wtedy bez zastanowienie powiedział, że musimy ciebie przyjąć. Widziałam, jak przy twoim imieniu postawił kilka wykrzykników. Wszyscy zauważaliśmy u ciebie ogromy potencjał i dzisiaj tylko udowodniłaś, że się nie myliliśmy. Możesz być z siebie dumna powiedziała, uśmiechając się. Po chwili jednak spojrzała na mnie badawczo. Dobrze się czujesz?
Wszystko w porządku skłamałam, bo tak na prawdę miałam wrażenie, że zaraz dosłownie padnę na ziemię. To po prostu emocje wymusiłam uśmiech.
Dobrze. Wyniki poznasz w przeciągu dwóch dni. Dziękujemy wskazała ręką drzwi, na co skinęłam i opuściłam pomieszczenie.
Za plecami słyszałam, jak Jenkins prycha pod nosem rzucając coś w stylu "głupie formalności", co sprawiło, że mimo mojego samopoczucia się uśmiechnęłam.
Zgarnęłam swoją torbę z podłogi i od razu skierowałam się do łazienki, gdzie oblałam sobie twarz zimną wodą, starając się uspokoić. Nie pomogło. W ekspresowym tempie zamknęłam się w kabinie wymiotując. Padłam na kolana wyrzucając z siebie dzisiejsze śniadanie. Dobrze, że nikogo nie było w środku. Pewnie zaszkodziła mi pizza, którą wczoraj chłopcy zamówili. Namówili mnie na jeden kawałek, a mój organizm nie jest przyzwyczajony do tak ciężkich posiłków i teraz pewnie go zwraca.
           Wyszłam z mniejszego pomieszczenia, by znowu opłukać sobie twarz zimną wodą. Kręciło mi się w głowie. Nie ma mowy, bym dała radę sama wrócić do domu. Schyliłam się do torby, by wyciągnąć komórkę. Szybko wystukałam wiadomość do Nialla.

Wasza pizza mi zaszkodziła. Wymiotuję. Przyjedziesz po mnie?

Nie minęła minuta, kiedy uzyskałam odpowiedź.

Jestem w okolicy. Będę za 10 minut. Przyjść po ciebie?

Poradzę sobie. odpisałam.

           Schowałam telefon do bocznej kieszonki, po czym udałam się do szatni, by się ubrać. Nie było to łatwe, gdy wszystko mi się dwoiło lub troiło. Przypomniało mi się, że Jared wspominał o tym, że w naszej szkole panuje wirus grypy żołądkowej. Bardzo możliwe, że właśnie go złapałam. Fantastycznie. Nic innego mi teraz nie potrzeba.
           Po zmienieniu butów, nałożeniu kurtki i czapki starałam się wydostać ze szkoły. Moje samopoczucie jednak było coraz gorsze. Miałam wrażenie, jakby zapadała się podłoga. Oparłam się rękoma o ścianę, zamykając oczy. W efekcie mało co nie upadłam. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Ostatnim razem miałam tak, gdy wylądowałam w szpitalu z nawrotem anoreksji, ale jestem pewna, że to nie może być to. Odżywiam się lepiej niż wtedy. To musi być wirus. Zawsze byłam podatna na takie rzeczy.
           W końcu zebrałam w sobie siły i wyszłam na zewnątrz, gdzie akurat zajechał Niall. Chłopak chciał wysiąść z samochodu i mi pomóc, ale gestem ręki pokazałam, że sobie poradzę. Mimo, że nie byłam tego pewna. Na całe szczęście udało mi się wsiąść do środka. Gdy tylko zapięłam pasy ruszyliśmy z podjazdu.
Wyglądasz strasznie skomentował blondyn.
Dziękuję. Zawsze można na ciebie liczyć mruknęłam, obniżając lekko oparcie.
Chcesz jechać do lekarza? spytał.
Nie. To zapewne wirus, który panuje w szkole. Za kilka dni mi przejdzie zapewniłam.
Jesteś pewna?
Tak odparłam, nie mając ochoty na rozmowę. Jedyne czego pragnęłam, to położyć się do łóżka i przespać chorobę.
Najlepiej, bym wyzdrowiała jak najszybciej. Nie mogę pozwolić sobie na wylegiwanie się w łóżku. Nie, kiedy mogę ukończyć instruktarz i zebrać ponownie moje dzieciaki. Nie, kiedy mogę pomóc dla Matt'a w dostaniu się do szkoły. No i nie mogę siedzieć w domu, dopóki mieszkam z Harry'm. Nie mogę go widywać całymi dniami. Chociaż istnieje prawdopodobieństwo, że nawet nie próbowałby ze mną rozmawiać, bo jest uczulony na widok i zapach wymiocin. Cóż, będę musiała chyba się w nich kąpać, by czuć się bezpiecznie. Poza tym na pewno jest urażony, przez to jak go ostatnio potraktowałam. Unikaliśmy się całą niedzielę, więc mam nadzieję, że dzisiaj też nie zrobi wyjątku. Zdecydowanie pomoże mi to w przemyśleniu moich uczuć do niego. Chociaż wątpię, czy po moich słowach, będzie chciał się w ogóle do mnie zbliżyć. Chcąc, nie chcąc uraziłam jego dumę.
           Minęło jakieś dwadzieścia minut zanim dojechaliśmy do domu. Ogarnęła mnie chwilowa ulga, gdy poczułam świeże powietrze. Niestety to trwało nie całą minutę, bo kiedy weszłam do przedpokoju, do mojego nosa dotarły specyficzne zapachy robionego posiłku. Zakryłam usta ręką, powstrzymując odruch wymiotny. Zdążyłam zdjąć kurtkę i buty, zanim kolejny raz dzisiaj uwolniłam swoje wnętrzności tym razem na kafelki w domu. Od razu przy mnie zmaterializował się Niall, który odgarnął moje włosy, a gdy skończyłam wziął mnie na ręce i niosąc mnie do pokoju. Zamglonym wzrokiem widziałam Harry'ego, który zerwał się z kanapy, pytając co się dzieje.
– Nie teraz, Hazz – zbył go blondyn. – Meg's chcesz do łazienki?
– Do łóżka – mruknęłam wykończona.
Czułam, jak robi mi się zimno i jedyne czego chciałam to położenie się w łóżku i przykrycie ciepłą kołdrą. Wiedziałam jednak, że to nie koniec rewolucji z moim żołądkiem. Miałam nadzieję, że to nie potrwa długo. Marzyłam o tym, by zasnąć i przespać całą chorobę.
– Przyda ci się miska – stwierdził Niall, gdy odłożył mnie na łóżku.
Lekko skinęłam zamykając oczy, próbując zwalczyć karuzelę tworzącą się w mojej głowie.

*

           Robiłam wszystko by zasnąć. Po tym, jak Niall przyniósł mi miskę, zwymiotowałam jeszcze kilka razy, aż w końcu odpłynęłam z wycieczenia. Niestety nie na długo, bo od jakiegoś czasu czułam czyjąś obecność przy sobie. Jęknęłam cicho, niechętnie otwierając oczy, które musiałam kilkakrotnie przetrzeć, by być na sto procent pewna kim jest ta osoba.. Nie pomyliłam się za pierwszym razem, gdy rozpoznałam Harry'ego. Siedział na podłodze opierając się plecami o łóżko. Wydawało mi się, że coś czytał, ale mnie obchodziło tylko to, co tu robi.
Przewróciłam się na plecy, wzdychając ciężko. Miałam wrażenie, że czuję się już lepiej. Byłam jednak pewna, że jestem mocno osłabiona. Zerknęłam znowu na szatyna, który teraz mierzył wzrokiem moją twarz.
– Jak się czujesz? – spytał łagodnie.
– Lepiej, tak sądzę – odparłam zachrypniętym głosem, przez co się skrzywiłam. W moim gardle, czułam jeszcze smak goryczy po wymiotach. – Dlaczego przyszedłeś?
– Chcesz bym wyszedł?
Chcę byś odpowiedział mi na pytanie. Nienawidzę, jak próbuje ominąć temat, wpływając na moje emocje.
– Nie wiem – powiedziałam zgodnie z prawdą.
Z jednej strony chciałam by wyszedł. Muszę od niego odpocząć i zrozumieć swoje uczucia, ale druga strona chce poprosić by został, położył się obok mnie i obiecał, że wszystko będzie dobrze.
– To proste, Maggie. Tak lub nie. To krótsze od "nie wiem" – naciskał.
– Spytałam pierwsza – mruknęłam.
– Też nie wiem – wzruszył ramionami, uśmiechając się złośliwie.
– Nikt nie kazał ci tu przychodzić.
Tym razem to Harry westchnął głośno, wstając z podłogi. Już myślałam, że ma zamiar wyjść, ale zrobił tylko spacer od łóżka do drzwi i z powrotem. Wiedziałam, że zaraz wybuchnie.
– Dlaczego tak się zachowujesz? Przez co powiedziałem ostatnio? Jesteś taka cholernie trudna – wyrzucił ręce w powietrze podirytowany.
– Nie musisz się tym przejmować, przecież i tak wszystko skończyliśmy.
Tak będzie lepiej. Tak powinno być lepiej. Kurwa, kogo ja chcę oszukać?!
– Nawet o tym spokojnie nie porozmawialiśmy. Poza tym, wierzysz w to, że nigdy więcej nie będzie nic między nami?
– Możemy dalej być przyjaciółmi – przyznałam. Nie chcę go całkowicie stracić.
Szatyn zaśmiał się kpiąco.
– Oboje wiemy, że od dawna nie byliśmy już tylko przyjaciółmi – zaakcentował dwa ostatnie słowa. – Nie chodzi mi nawet o seks. Cholera, czy od kumpeli nie byłbym w stanie oderwać rąk? To nienormalne!
O nie...
– Nie mam siły teraz o tym rozmawiać, Harry. Chcę odpocząć – wtrąciłam się, z powrotem kładąc się na materac.
Zdecydowanie nie byłam gotowa przeprowadzić tej rozmowy, mimo, że z chęcią wykorzystałabym to, że szatyn zaczyna mówić coś o nas. Byłam za bardzo wyczerpana zajęciami i wymiotowaniem. Nie potrafiłabym nawet powiedzieć czegoś sensownego.
– Mam wyjść? – spytał i mogłabym przysiąc, że załamał mu się głos.
Musiałam być jednak silna. Jeśli pozwolę mu zostać, to nici z mojego planu. Dopóki nie mam nic ułożone we własnej głowie, nie mogę spędzać za dużo czasu z Harry'm. Wtedy wrócę do punktu wyjścia, a nie wiem czy tego chcę.
Nie dałam rady mu odpowiedzieć, bo po raz kolejny dzisiaj chwyciłam miskę i zwymiotowałam. Szatyn niespodziewanie znalazł się przy mnie, podtrzymując moje włosy. Nie chciałam by był świadkiem zwracania wszystkiego co ostatnio zjadłam i mentalnie kłóciłam się ze swoim organizmem.
Usłyszałam, jak otwierają się drzwi od pokoju i głos mojego brata, który kazał wyjść swojemu przyjacielowi. Wszyscy doskonale wiedzieli, że na widok wymiocin Harry nie reagował za dobrze.
– Dam radę, Niall – powiedział stanowczo chłopak.
– Jesteś pewien, stary? Wiem, że nie...
– Pozwól mi się nią zająć. To moja dziewczyna – przerwał mu, akcentując ostatnie zdanie.
Wcale nie.
– Dobra. Jestem u siebie, gdybyście potrzebowali pomocy – blondyn odparł niepewnie.
Do rozmowy wtrącił się kolejny znany mi głos, który należał do Louisa:
– Daj im spokój, Horan. Poradzą sobie.
Zaraz po tym drzwi z powrotem się zamknęły, a ja wreszcie skończyłam wymiotować. Podniosłam głowę i przetarłam załzawione oczy. Harry odstawił miskę na ziemię, po czym podał mi kubek z wodą, bym się napiła. Zrobiłam trzy nieduże łyki i pokręciłam głową, że więcej nie chcę.
Mój przyjaciel obserwował uważnie moją twarz. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak blisko jest. Instynktownie się odsunęłam, co spowodowało, że lekko zakręciło mi się w głowie. Skrzywiłam się łapiąc się za skronie. Szatyn zauważył to i od razu objął mnie ramieniem znowu zmniejszając między nami odległość.
– Odsuń się – powiedziałam słabo.
– Dlaczego?
– Śmierdzi ode mnie wymiocinami. Muszę się umyć – mruknęłam.
Chłopak zaśmiał się, co spowodowało, że na niego spojrzałam.
– Nawet jak jesteś chora, to nie przestajesz być sobą – wyjaśnił swoje rozbawienie, po czym nachylił się nad moim czołem, muskając go ustami. – Chodź, umyjemy się.
Nim zdążyłam, jakkolwiek zareagować, jedną ręką chwycił mnie pod kolana, a drugą owinął wokół moich pleców i wziął mnie na ręce. Dużymi krokami skierował się do wyjścia z sypialni. W korytarzu, krzyknął do przechodzącego Louisa, by ogarnął mój pokój, po czym zatrzasnął nas w łazience. W tle słyszałam tylko sprośny komentarz Tomlinsona, na który jego przyjaciel kazał mu spadać.
Harry odstawił mnie na ziemi zostawiając swoje dłonie na moich biodrach, by sprawdzić, czy utrzymam równowagę. Spojrzałam na niego zdziwiona, gdy chwycił za końce mojej koszulki i zaczął podwijać ją do góry. Bez większego zwlekania pozbył się z mojego ciała. Widziałam, jak zagryzł wargę, gdy zobaczył, że nie mam stanika.
– Schudłaś – stwierdził niezadowolony, na co zakryłam tors rękoma.
Nie wiedziałam i wcale tego nie chciałam. Po prostu czasem podświadomość ze mną wygrywa, kiedy przekonuje mnie, że nie jestem głodna.
Nie odpowiedziałam nic. Stałam dalej nieruchomo, podczas gdy szatyn podszedł do kabiny, odkręcając wodę. Wrócił do mnie, a następnie nachylając się zsunął mi leginsy razem z majtkami. Zanim się podniósł przycisnął swoje usta na moim brzuchu tuż nad pępkiem. Odruchowo zamknęłam oczy, gdy jego wargi musnęły skórę między moimi piersiami, następnie szczękę i czoło. Odsunął się, a jego dłonie znalazły się na moich policzkach, masując je kciukami.
– Moja bezbronna, mała Maggie – westchnął. – Musisz jeść, bo mam wrażenie, że każdy mój dotyk może ciebie uszkodzić.
           Otworzyłam oczy na jego słowa. Jedyny sposób, w który mógł mnie zranić nie miał nic wspólnego z dotykiem. Mógłby mi złamać chociażby rękę, a nie czułabym takiego bólu, jak gdybym go straciła. Tak samo, jak złamana noga nie bolała mnie nawet w najmniejszym stopniu jak strata Zayna. Czasami mam wrażenie, że dostałam od losu drugą szansę w postaci Stylesa. Najgorsze jest tylko to, że ani ja, ani Harry nie potrafimy z niej skorzystać. Błądzimy w kółko, raniąc się nawzajem.
           Z zamyślenia wyrwał mnie brak kontaktu z jego dłońmi i fakt, że teraz sam ściągnął swoją koszulkę, rzucając ją na ziemię. Zaśmiał się gdy zobaczył, jak wytrzeszczam oczy.
– Nie zrobię nic, czego nie chcesz – zapewnił. – Też potrzebuję prysznica. Panie mają pierwszeństwo – uśmiechnął się.
Skinęłam głową, powoli się odwracając i wchodząc do brodzika. Zamknęłam za sobą kabinę, gdy zauważyłam, że Harry wcale nie miał zamiaru wejść razem ze mną. Odetchnęłam z ulgą, bo nie jestem pewna czy tego chciałam.
           Od razu zabrałam się za mycie włosów, a później dokładnie całego ciała. Kątem oka widziałam, jak szatyn krzątał się po łazience. Wydawało mi się nawet, że na chwilę z niej wyszedł, ale na bardzo krótko. Nie śpieszyłam się z prysznicem, bo letnia woda dawała mi ukojenie i mogłabym przysiąc, że poczułam się lepiej.
           Kiedy w końcu uznałam, że jestem wystarczająco czysta zakręciłam wodę i odsunęłam delikatnie drzwi od kabiny, by chwycić ręcznik. Wszystko byłoby pięknie, gdyby faktycznie tam był. Styles stał do mnie tyłem i nie widział, że jestem w kropce. Zauważyłam ręczniki na koszu na brudną bieliznę, które znajdywał się na drugim końcu. Cholera. Nie wyjdę. Nie żeby Styles nie widział mnie wcześniej nagiej, ale miałam wrażenie, że w pomieszczeniu jest o wiele za zimno. Zagryzłam wargę, przenosząc wzrok z powrotem chłopaka, który swoją drogą był całkowicie pozbawiony ubrań i nachylał się nad umywalką płucząc buzię.
Odruchowo przejechałam wzrokiem wzdłuż jego umięśnionego ciała. Oczywiście w tym samym czasie chłopak musiał się odwrócić przyłapując mnie na gorącym uczynku.
– Chcesz zobaczyć teraz przód? – uśmiechnął się złośliwie.
– Chcę ręcznik – sprostowałam, patrząc na niego wymownie.
– Jasne – powiedział melodyjnie, podchodząc do kosza na brudną bieliznę, zgarniając ręcznik, by na końcu podejść do mnie. Rozłożył go na całą długość, uśmiechem zachęcając mnie, bym pozwoliła mu się w niego zawinąć. Kiedy tak zrobił, pocałował skórę na moim ramieniu i szyi. – Lubię jak się na mnie patrzysz – mruknął mi do ucha, po czym mnie wyminął, zamykając się pod prysznicem.
Jego słowa sprawiły, że dostałam gęsiej skórki i momentalnie się zarumieniłam. Zdecydowanie wiedział co powiedzieć, by sprawić, że nie wiem jak się nazywam.
           Pokręciłam głową podchodząc do umywalki, by porządnie umyć zęby. Miałam okropny posmak w ustach i chciałam się jak najszybciej go pozbyć. W między czasie zauważyłam, że Styles zdążył przynieść mi piżamę w postaci swojej koszulki i moich szortów. Natomiast obok leżały bokserki i dresy. Dodatkowo nasze ubrania, które walały się po ziemi również zniknęły. W takim razie faktycznie wychodził.
Po wyszorowaniu zębów zdjęłam ręcznik ubierając się we wcześniej przyniesione rzeczy. Później przetarłam włosy ręcznikiem, by trochę je wysuszyć. W tym samym czasie usłyszałam rozsuwającą się kabinę. Odwróciłam się widząc szatyna z owiniętym ręcznikiem wokół bioder. Uśmiechnął się idąc w moim kierunku.
– Prysznic pomógł? – spytał, stając przede mną.
Skinęłam głową powoli, uśmiechając się blado.
– Od ostatnich dwudziestu minut zamieniłaś ze mną dosłownie jakieś trzy zdania. Mam wrażenie, że wcale nie chcesz bym się tobą zajmował.
Chcę. Nie chcę. Cholera, nie wiem!
– Sama nie wiem, czego chcę, Harry – westchnęłam. – Nie mam pojęcia czym jesteśmy, albo czym się stajemy. Nie wiem też co czuję w związku z tym. Nie wiem już niczego, co dotyczy nas – wyrzuciłam z siebie.
– Jedyne co chcę teraz wiedzieć, to czy chcesz mnie w tej chwili. Nic innego. Na resztę przyjdzie czas – powiedział, zmniejszając między nami odległość. – Dlatego chcę szczerej odpowiedzi. Czy chcesz bym był tej nocy z tobą?
No i jest to ta chwila, gdy chcę powiedzieć "nie", ale nie potrafię. Wolałabym, żeby po prostu wyszedł. Nie musiałabym wtedy narazić się na wyrzuty sumienia, kiedy mu odmówię.
– Nie wiem – mruknęłam zrezygnowana. – Nie chcę później żałować.
Chłopak skrzywił się na moje słowa.
– Żałowałaś kiedykolwiek nocy spędzonej ze mną? – spytał urażony.
Oczywiście źle mnie zrozumiał. Nie boję się nocy spędzonej z nim, tylko bez niego.
– Bez ciebie – poprawiłam go.
– Nie rozumiem – zmarszczył brwi.
– Żałuję każdej nocy nie spędzonej z tobą, okej? Przyzwyczaiłam się do tego, że nie śpię sama – wyjaśniłam, spuszczając głowę pod wpływem jego intensywnego spojrzenia.
Te dwa zdania wystarczyły, by szatyn uśmiechnął się zwycięsko. Następnie ujął palcami moją brodę, podnosząc ją z powrotem do góry.
– Żałuję każdej nocy, podczas której nie byłem przy tobie – powiedział nisko, po raz kolejny tego wieczoru całując mnie w czoło. – Nie każ mi znowu żałować, Maggie – oparł swoje czoło o moje, ujmując moje policzki w duże dłonie.
– Okej – uległam, wiedząc do czego to zmierza. Był niebezpiecznie blisko mnie. – Możesz się ubrać?
Szatyn znowu się zaśmiał.
A co, rozpraszam cię? mruknął praktycznie w moje usta.
Chcę już iść się położyć sprostowałam, kładąc dłonie na jego torsie i odpychając go od siebie.
Cokolwiek powiesz uśmiechnął się złośliwie, gdy zrobiłam kilka kroków do tyłu.
Rozplątał ręcznik, ściągając go z bioder, by podsuszyć nim włosy. Wiedząc, że go obserwuje w cale się nie śpieszył, stojąc przede mną zupełnie nago. Gdy skończył, rzucił materiał na ziemię. Przegryzłam wargę widząc Harry'ego w rozczochranych włosach, łobuzerskim uśmiechem i całkowicie bez ubrań. Robił to specjalnie. Powoli wsunął na siebie bokserki, a następnie dresy. Kiedy znowu na mnie spojrzał, poczułam jak moje policzki zaczynają piec.
Mam nadzieję, że spodobało ci się to co widziałaś powiedział, niemal mrucząc, po czym podszedł do mnie, by chwycić moją dłoń. Chodźmy się położyć, Maggie zaakcentował każdy wyraz.
Wyszliśmy z łazienki, trzymając się za ręce. Na szczęście nie spotkaliśmy nikogo w korytarzu, więc bez zbędnych komentarzy znaleźliśmy się w moim pokoju. Zdziwiłam się, gdy nie poczułam zapachu wymiocin, wręcz przeciwnie. Sypialnia była wywietrzona, a pościel była zmieniona. Przypomniało mi się, że Harry kazał Louisowi tutaj ogarnąć i o dziwo udało mu się.
Tym razem to ja go pociągnęłam w stronę łóżka, puszczając jego dłoń i kładąc się na materacu. Odsunęłam się, robiąc miejsce dla szatyna, który długo nie myśląc położył się obok mnie. Przyciągnął mnie do swojej piersi, w którą od razu się wtuliłam. Tylko tyle. Nie pozwolę mu na więcej. Żadnego całowania. Nie teraz. Muszę być silna.
Przepraszam za to co powiedziałem ostatnio. Wcale nie chciałem naszego końca wyznał, opuszkami palców muskając moje ramię.
To ja ciebie sprowokowałam. Przepraszam, że nagle straciłam humor bez powodu.
Właściwie to miałam powód, tylko nie mogę o nim rozmawiać.
Gdybym wtedy nie naciskał, nie płakałabyś znowu przeze mnie westchnął. Po prostu zawsze się o ciebie martwię.
Moje serce zabiło mocniej na jego słowa. Wiem, że się o mnie martwi, ale gdy o tym mówi, to moje uczucia do niego rosną.
Nie roztrząsajmy już tego, proszę mruknęłam, całując jego pierś, następnie wtulając się w nią jeszcze bardziej. Dobranoc, Hazz.
Dobranoc, Meg's odparł, zaczynając gładzić moje włosy.
To momentalnie sprawiło, że zachciało mi się spać. Nim się obejrzałam zaczęłam odpływać. Czułam się szczęśliwa w jego ramionach, na prawdę. Przerażał mnie tylko fakt, jak bardzo jestem do niego przyzwyczajona. Miałam trzymać nas na dystans, ale nie dość, że nie potrafię, to jeszcze Harry nie daje za wygraną. Wydaje mi się, że zawsze będziemy w tym błędnym kręgu kłótni i godzenia się. Jednak nie przeszkadza mi to, dopóki robię to z nim.
Jesteś dla mnie wszystkim. Zawsze byłaś.
O matko...

4 komentarze:

  1. Huuura !! W końcu nowy rozdział. Już tak długo czekałam. Nie mogłam sie doczekać !! Teraz nie pozostaje nic innego tylko czekać na następny ������

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zwykle cudny :D kocham <3 Harry jest taki słodki, niech w końcu porządnie pogadają o ich relacji i niech będą razem czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcemy więcej !! Chcemy wiecej ! Super historia oby były następne

    OdpowiedzUsuń