03. „URODZINY”

           Od pierwszych zajęć w Broadway Dance Center minęło pięć dni. Zajęcia wyglądały inaczej pod względem poziomu trudności. We wtorek powróciły wyczerpujące rozgrzewki i nauka nowych kroków. Po każdych kilku godzinach w szkole wychodziłam zmęczona, ale i uspokojona. Zazwyczaj po powrocie do domu brałam prysznic, spędzałam godzinkę z chłopakami i szłam spać. Czasem zasypiałam na kanapie i budziłam się dopiero rano w swoim łóżku. Moi przyjaciele twierdzili, że za bardzo się przemęczam, a ja uważam, że zapomnieli, jak to było ponad pół roku temu.
           Dzisiaj mamy sobotę i jednocześnie okazję do świętowania. Dlaczego? Jest pierwszy dzień lutego i Styles kończy dwadzieścia lat. Od kilku dni kędzierzawy planuje domówkę. Pozapraszaliśmy trochę gości, więc szykuję się nie lada impreza.
          W obecnej chwili jestem na zakupach z Louisem i Harry'm. Szczerze mówiąc zaczynam tego żałować, bo ta dwójka decyduje się gorzej od niejednej kobiety na zakupach. Z taką różnicą, że kobieta potrafi zastanawiać się godzinę nad tym, którą bluzkę wybrać, a oni mają ten sam problem z wybraniem alkoholu i jedzenia.
Przysięgam, że nigdy więcej nie pojadę z nimi na żadne zakupy.
– Weź tę – polecił Tommo wskazując na czystą wódkę.
– Ale nie wszyscy taką lubią – westchnął szatyn. – Może lepiej jakąś smakową?
– Nie lubię – skrzywił się.
– Jak się napijesz to nie patrzysz co pijesz, Lou – Hazza przewrócił oczami.
– Macie problem – mruknęłam zrezygnowana. – Weźcie kilka butelek tej i tej – powiedziałam.
– To zbyt proste – odparł Tomlinson krzyżując ręce na piersiach.
– Nigdy więcej nie pojadę z wami na zakupy – syknęłam, biorąc jeden z wózków – bo oczywiście chłopcy musieli wziąć dwa - i udałam się do przedziału z czipsami. Za plecami oczywiście dalej słyszałam ich przekomarzania się, ale starałam się je zignorować.
           Będąc u celu zaczęłam kolejno wrzucać różne smaki dużych paczek czipsów, jakieś paluszki, popcorn i tym podobne. Mimo, że ta dwójka zdenerwowała mnie już dzisiaj wiele razy, to cieszę się, że wszystko powoli wraca do normy. Harry znowu zaczyna spędzać czas z chłopakami, a z Louisem dogaduje się tak, jak dawniej. Jeśli mam być szczera to czasami zachowują się, jak stare małżeństwo, ale właśnie takich kocham ich najbardziej.
          Chłopacy i Danielle na szczęście przystopowali w szukaniu ukrytych znaczeń w zachowaniu moim i Stylesa. Starają nie patrzeć się dziwnie, kiedy siedzę u niego na kolanach lub gdy kędzierzawy przesiaduje całą noc w moim pokoju. Dzięki temu atmosfera w domu jest zupełnie inna. Wszyscy znowu się ze sobą dogadują. Jeśli chodzi o mnie to bardziej pomógł mi fakt, że poznałam swojego ojca. To aż jedna osoba więcej z mojej rodziny. Dla innych to może wiele nie znaczy, ale dla mnie to ogromnie ważne. Wreszcie zaczynam czuć się potrzebna i kochana przez innych, jako członek rodziny, a nie tylko przyjaciółka.
– Tu jest! – usłyszałam za swoimi plecami.
Moja chwila spokoju właśnie dobiegła końca...
– Nie obrażaj się na nas, mała – mruknął błagająco Harry, który przytulił się do moich pleców, kładąc na moim ramieniu swoją głowę.
– Możesz mnie puścić? – spytałam podirytowana nawet nie reagując na jego dotyk.
– Możesz zrobić prezent urodzinowy i choć jeden dzień się na mnie nie złościć? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Jak mam nie być zła, jak od samego początku zakupów zachowujecie się jak dzieci? – westchnęłam, próbując wyswobodzić się z jego uścisku. Niestety bezskutecznie. – Puść mnie – rozkazałam.
– Jak przyznasz, że nie jesteś obrażona – postawił warunek.
– Mam kłamać? – przechyliłam głowę, by móc na niego spojrzeć.
Kilka sekund po moim pytaniu zostałam obrócona twarzą do Stylesa i lekko przyciśnięta jego ciałem do półek z czipsami.
– Grozisz mi? – uśmiechnął się łobuzersko, nachylając się nad moją twarzą.
I wy zachowujecie się tylko” jak przyjaciele?
Z boku dobiegło do nas prychnięcie Louisa, przez co oboje na niego spojrzeliśmy. Chłopak miał skrzyżowane ręce na piersiach i wysoko uniesione brwi do góry. Ygh, to na prawdę z jego perspektywy musiało wyglądać nieciekawie...
Korzystając z okazji, odepchnęłam od siebie Harry'ego, poprawiając swoją czapkę.
– Wszystko co robimy nie wykracza poza przyjaźń, prawda Maggie? – spytał znacząco kędzierzawy.
– Oczywiście – wzruszyłam ramionami.
– Serio? Prawie się tutaj pocałowaliście – zauważył, przyglądając się nam badawczo.
Nie wiesz, jakie rzeczy” poza całowaniem potrafimy robić powiedział Styles, na co uderzyłam go pięścią w ramię. Za co to?! oburzył się, łapiąc się za bolące miejsce.
– Zamknij się – syknęłam ostrzegawczo, biorąc wózek i idąc w stronę wyraźnie rozbawionego Louisa. Nie mogłam pozwolić mu na to, by opowiadał o tym co potrafi między nami zajść. A już na pewno nie chcę, by mówił o tym przy mnie, bo wiem, że i tak gada z Tomlinsonem na bardzo obszerne tematy. Mam tylko nadzieję, że nie wspomni się o naszych dwóch kolejnych razach i kilku kłamstwach.
– Jesteście dziwni – Louis pokiwał głową z niedowierzaniem, na co przewróciłam oczami.
Przez resztę zakupów nasz ostatni temat nie został poruszany. Na całe szczęście! Harry tylko raz korzystając z okazji, gdy Tommo się odwrócił, szepnął mi na ucha, że jeszcze ze mną nie skończył. Właśnie to mnie najbardziej przeraża. Dzisiaj są jego urodziny, będziemy pić, a oboje dobrze wiemy, jak się kończy nasze picie”. Boję się wpadki. Nie chcę, by ta kilkudniowa sielanka w naszej grupie została przerwana, a jeśli ktoś nas przyłapie to właśnie tak będzie. Wiem, że mogę powiedzieć nie”, ale zdaję sobie sprawę z tego, jaki Styles potrafi być przekonujący. W szczególności, jak oboje jesteśmy pijani... Niezłe bagno. Musimy być cholernie ostrożni i najlepiej, żebyśmy unikali spotkań sam na sam.
          Po dorzuceniu jeszcze kilku rzeczy do wózka zapłaciliśmy za zakupy i udaliśmy się do samochodu. Mieliśmy jakieś dziesięć toreb, gdzie połowa z nich była zajęta alkoholem i zwykłymi napojami. Reszta to same czipsy, paluszki, popcorny, ciastka i podobne do nich smakołyki. Na całe szczęście bagażnik w samochodzie Harry'ego był na tyle duży, by pomieścić to wszystko. W przeciwnym razie musiałabym pilnować zakupów na tylnych siedzeniach.
– Louis chcesz poprowadzić? – spytał Styles, na co chłopak popatrzył na niego zdziwiony.
O nie! Ja wiem co on kombinuje.
– Co? Przecież ty nigdy nawet nie dajesz usiąść na miejsce kierowcy – zauważył szatyn, wkładając ręce do kieszeni.
– Człowiek im starszy tym głupszy – wzruszył ramionami w odpowiedzi. – Prowadzisz, czy nie? – westchnął zniecierpliwiony, machając kluczykami.
– Pewnie! – zgodził się, przejmując od kędzierzawego mały metalowy przedmiot.
– W takim razie teraz ja siadam do przodu! – oznajmiłam, a Harry'emu od razu zrzedła mina. Nie przewidział tej opcji.
Kiedy chciałam otworzyć drzwi chwycił mnie za rękę ciągnąc do siebie.
– Usiądź ze mną na tył
To nie była prośba. Rozkaz też jeszcze nie. Bardziej ostrzeżenie.
– Nie – pokiwałam przecząco głową. – Jeśli masz zamiar odwalać przed Louisem jakiś teatrzyk to daruj sobie. Dobrze wiesz, jak to się może skończyć – mruknęłam cicho, wyrywając rękę z jego uścisku i siadając w samochodzie z przodu na miejscu pasażera.
Obok mnie siedział już podekscytowany Tommo, a chwilę później z tyłu znalazł się Harry, który by podkreślić frustrację moją odmową, trzasną drzwiami.
– Trzaskasz drzwiami swojego samochodu? – zażartował Lou.
– To mój samochód więc robię z nim to, co mi się, kurwa, podoba – mruknął.
Uhu! Czyli to nie tylko frustracja. Chce się na mnie wściekać? Okej! Zobaczymy kto pierwszy dzisiaj wymięknie. Niech tylko będzie czegoś potrzebował i na powrót zrobi się milutki i łagodny.
Przez resztę drogi nikt się do siebie nie odzywał. Louis, bo bał się wkurzyć Stylesa, ja bo słuchałam radia, a kędzierzawy to wiadome – był obrażony na cały świat. Nic nie poradzę, że nie jest przyzwyczajony do tego, że dziewczyna mu odmawia...
           Po zaparkowaniu samochodu pod domem wzięliśmy zakupy i zanieśliśmy wszystko do środka. Dla mnie oczywiście zostały trzy torby z jedzeniem, które ważyły tyle co nic. Przynajmniej dobrze, że nie zapominają o kulturze, albo o nadopiekuńczości... Nie ważne.
Z racji tego, że Harry postanowił być na mnie obrażony, kompletnie go ignorowałam. Podczas gdy razem z Lou rozpakowywali alkohol i jedzenie, udałam się na poszukiwanie Nialla. O ile tak to mogłam nazwać, bo dokładnie wiedziałam gdzie mogę go znaleźć. Przeszłam przez korytarz, skręcając w lewo. Zapukałam cicho do drzwi, a kiedy uzyskałam pozwolenie weszłam do sypialni mojego brata. Siedział on na łóżku z jakimś pudłem, w którym o ile dobrze widziałam były jakieś fotografie. Blondyn zachęcająco poklepał miejsce obok siebie i już chwilę później opadłam na materac.
– Co masz? – spytałam zerkając na kolorowe obrazki.
– Stare zdjęcia. Popatrz – wręczył mi jedno do ręki – jesteś strasznie podobna do naszej mamy.
Przyjrzałam się usztywnianej kartce. Znajdywała się na niej kobieta z długimi blond włosami i wyraźnie niebieskimi oczami. Jej bardzo szczupłe ciało pokrywały czarne leginsy oraz biały, przyległy t-shirt. Faktycznie bardzo przypominała mój obecny wygląd. Co więcej, gdyby po fotografii nie było widać, że jest stara, sama mogłabym pomylić ją ze sobą. Niesamowite.
– Na tym zdjęciu ma tyle samo lat co ty – głos Nialla wyrwał mnie z zachwytu.
– Na prawdę bardzo podobna – przyznałam, przenosząc wzrok na mojego brata. – A ty z kolei bardzo przypominasz tatę.
– Wiem – uśmiechnął się. – Babcia jak mieszkałem jeszcze w Irlandii mówiła na mnie Bobby. Wyobraź sobie jakie było zamieszanie, kiedy wołała mnie to przychodził ojciec i na odwrót – zaśmiał się na co mu zawtórowałam. – Musisz ją poznać. W wakacje cię tam zabiorę – oznajmił.
– Bardzo bym chciała – powiedziałam szczerze, lekko unosząc kąciki ust do góry. – A co z dziadkiem i rodzicami... taty? – spytałam.
– Dziadek zmarł dziesięć lat temu, a rodzice taty zginęli w katastrofie lotniczej – wetchnął ciężko.
– Przykro mi... – zakryłam usta rękoma. – Nie wiedziałam... – nie wiedzieć czemu oczy momentalnie mi się zaszkliły, a kiedy Niall to zauważył przygarnął mnie ramieniem przytulając mocno do siebie.
– Pewnie, że nie wiedziałaś. Przecież dopiero co poznajesz swoją rodzinę – powiedział łagodnie, kołysząc się na boki. – Pamiętaj, że jeśli będziesz chciała wiedzieć coś jeszcze, to możesz mnie spytać w każdej chwili – dodał nieco ciszej.
– To jest takie dziwne... – przyznałam drżącym głosem.
– Ja wiem, Maggie – zgodził się. – Z resztą niedługo się przekonasz, że nasza rodzina też taka jest – zażartował, na co zachichotałam cicho.
– Zapamiętam to sobie – powiedziałam, uwalniając się z jego uścisku. – Dziękuję Niall.
– Za co? – uniósł brwi do góry.
– Za wszystko – wzruszyłam ramionami.
– Daj spokój – machnął ręką. – Jeszcze będziesz miała mnie dosyć – uśmiechnął się złośliwie.
– Nie wątpię – przytaknęłam. – Pójdę już się ogarniać, bo za godzinę przychodzą goście – dodałam wstając z materaca.
Przed wyjściem z pokoju posłałam bratu uśmiech, a następnie zamykając za sobą drzwi udałam się do łazienki znajdującej się na przeciwko mojej sypialni.
          Będąc już u celu upewniłam się, że zakluczyłam drzwi, a następnie podeszłam do lusterka. Nie malowałam się jeszcze dzisiaj, więc miałam przed sobą trochę roboty. Związałam włosy w luźny kucyk, by ich nie wybrudzić, po czym zabrałam się na nałożenie podkładu. Następne w kolejności były rzęsy, które pomalowałam mocniej niż zwykle. Oczy postanowiłam podkreślić eye-linerem, a kości policzkowe bronzerem. Kiedy makijaż był całkowity, zdjęłam gumkę z włosów zabierając się za ich prostowanie, co zajęło mi około piętnastu minut.
Gdy skończyłam upiększanie się przeszłam do swojego pokoju, by się przebrać. Otworzyłam szafę kolejno przeglądając ubrania wiszące na wieszakach, aż w końcu natrafiłam na czarną, koronkową sukienkę do pół uda z wyraźnie wyciętym dekoltem. Uśmiechnęłam się pod nosem na samą myśl o tym, jak Harry zareaguje kiedy mnie w niej zobaczy. Mogę się założyć, że cała złość minie w zaskakującym tempie, jednak ze mną wcale nie będzie tak łatwo. Trzeba go przyzwyczaić do tego, że jestem w stanie mu odmówić.
Zdjęłam z siebie bluzę, jeansy i zmieniłam bieliznę na czarną. Na nogi nałożyłam czarne, przeźroczyste rajstopy z ciemnymi serduszkami. Kilka sekund później miałam na sobie sukienkę, która była przyległa na górze, a od bioder lekko rozkloszowana. Po założeniu beżowych koturn przeglądnęłam się w lustrze z różnych stron. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, a następnie podeszłam do komody, gdzie miałam ukryty prezent dla Stylesa. Kupiłam mu zegarek, który wypatrzył sobie jeszcze w Europie. Co prawda kosztował dość dużo, ale akurat miałam trochę oszczędności, więc zaryzykowałam.
Popatrzyłam na ozdobną torebeczkę, którą trzymałam w ręku i przypomniał mi się pewien fakt. Przecież on jest na mnie wielce obrażony. A co, jak on do mnie z dupą to ja mam mu okazać dobre serce? O nie. Jak będzie chciał, sam przyjdzie po swój prezent i na pewno tak łatwo go nie dostanie. Będzie musiał błagać. Taka będę dla niego okrutna.
           Schowałam z powrotem prezent do szuflady zamykając ją i ze złośliwym uśmiechem udałam się do salonu. W korytarzu słyszałam już głosy Danielle i Liama, którzy jak zwykle są wcześniej. Na miejscu przywitałam się z pierwszymi gośćmi, a następnie pomogłam nosić poczęstunki na stół. W między czasie w głównym miejscu dzisiejszej imprezy pojawiła się gwiazda wieczoru. Przywitał się lustrując wszystkich wzrokiem, aż w końcu jego oczy napotkały mnie. Przyjrzał mi się od stóp do głów przegryzając dolną wargę. Ha! Wiedziałam! Dopiero, gdy zielone tęczówki spotkały moje, uwolnił dolną wargę i z wielkim trudem przybrał obojętny wyraz twarzy. Uniosłam brwi do góry, kiwając głową z politowaniem, po czym obróciłam się na pięcie udając się do kuchni. Oczywiście czułam na sobie jego palący wzrok, a gdy odwróciłam głowę przyłapałam go na ponownym maltretowaniu swojej wargi i przyglądaniu mi się. Wyraźnie zmieszany swoją wpadką szybko odwrócił wzrok, na co prychnęłam na tyle głośno, by choć w najmniejszym stopniu to usłyszał, a następnie zniknęłam za progiem prowadzącym do kuchni. Jest taki przewidywalny...
           Nim się wszyscy obejrzeliśmy w domu było jakieś dwadzieścia osób, które z każdym kieliszkiem było coraz bardziej wstawione. Z chłopakami postanowiliśmy, że dopóki większość jest jeszcze w stanie, przyszła pora na tort. Kto oczywiście go wnosił? Ja. Kto najgłośniej śpiewał Sto lat”? Niall z Louisem, którzy darli się, jak nienormalni. A kto nie mógł mimo wszystko oderwać ode mnie wzroku? Oczywiście, że Harry. A kto nie mógł oderwać od niego wzroku? Jakaś laska. Mary, czy jak jej tam. Dosłownie pożerała go wzrokiem! Przykro mi skarbie, ale on się tobą nie interesuje.
          Po tradycyjnym odśpiewaniu wszystkich części urodzinowej piosenki, przyszła pora na wręczanie prezentów i składanie życzeń. Z rozbawieniem obserwowałam, jak Styles potakiwał na słowa swoich przyjaciół oraz znajomych. Od razu było widać, że tego nie lubił, ale robił wszystko by nie dać po sobie tego znać. Widok był bezcenny. Jednak jeszcze ciekawsze było, kiedy Louis przy składaniu życzeń klepnął go w pośladek, na co oboje gardłowo się zaśmiali. Oni na prawdę czasem zachowują się, jak kochankowie...
Mogłabym przysiąc, że twarz kędzierzawego rozpromieniła się lekko, kiedy przyszła kolej na mnie. Staliśmy przez chwilę przyglądając się sobie. Dzięki moim koturnom, byłam prawie z nim równa, przez co bez problemu dostrzegałam zieleń jego oczu.
Harold mruknęłam bez emocji, wyciągając w jego kierunku dłoń.
Maggie odparł podobnym tonem, zamykając nasze dłonie w uścisku, nawet nie spuszczając ze mnie wzroku.
Wszystkiego najlepszego powiedziałam, skinając lekko głową.
Dziękuję bardzo powtórzył mój gest, wyraźnie zawiedziony, gdy opuściłam swoją rękę.
Posłałam mu złośliwy uśmiech, po czym udałam się do stolika, gdzie stał Niall napełniający kieliszki szampanem. Kiedy skończył wszyscy wznieśliśmy toast, a następnie nasz jubilat kroił i rozdawał tort.
           Po tych wszystkich tradycyjnych rytuałach została włączona muzyka i wszyscy zaczęli się bawić. W pewnym momencie goście zamienili się w pijany, pozbawiony wszelkich reguł tłum. Ja mimo, że nie piłam tak dużo jak reszta należałam do tej grupy. Po prostu korzystałam z okazji. Tańczyłam z Niallem, później z Louisem, gadałam o byle czym z Danielle i rzucałam się popcornem z Liamem. Pomiędzy każdą wymienioną czynnością, były oczywiście jakieś toasty. Gdzie podczas tego był Harry? Nie wiem. Widziałam go kilkakrotnie, ale za każdym razem z chichotem uciekałam od niego gdzieś w tłum. Mało to było prowokacyjne z mojej strony, ale trudno. On wszystko zaczął i niech teraz cierpi.
           Minęło kilka minut... a może godzin? Nie wiem, nie ważne. Wracałam właśnie z łazienki, kiedy przypadkowo zderzyłam się z kimś ramieniem. Mruknęłam coś w stylu przepraszam”, chcąc iść dalej, jednak zostałam szarpnięta za rękę tak, że odwróciłam się przodem do tej osoby. Wyostrzyłam wzrok, by ją zidentyfikować.
Ooo... um... ty jesteś Mary, tak? spytałam walcząc z plączącym się językiem. Miło mi cię poznać, ja jestem Ma...
Wiem, kim kurwa jesteś przerwała mi z jadem w głosie. Powiedz mi. Jak to jest być nową zabawką Stylesa? spytała.
Co? Nie jestem jego zabawką wybełkotałam, na co zaśmiała się gorzko.
Nie pierdol, przecież widzę jak się na ciebie patrzy. Na pewno nieźle ciebie pieprzy po kątach powiedziała oschle, a we mnie aż się zagotowało.
To, że Harry się ze mną przyjaźni, nie znaczy, że musi się ze mną pieprzyć! ryknęłam.
Proszę cię prychnęła. On nie zna takiego pojęcia, jak przyjaźń”! Z każdym dniem coraz bardziej będzie owijał ciebie wokół palca, a kiedy mu się znudzisz zniknie z twojego życia syknęła z pogardą w głosie. Jesteś jego kolejną dziwką! dodała, po czym mnie popchnęła.
Nie myśląc długo odwdzięczyłam jej się tym samym. Nie byłam wkurzona. Byłam zajebiście wkurwiona i miałam ochotę dosłownie rozerwać ją na strzępy. Nim się obejrzałam ta suka ciągnęła mnie za włosy, a ja wymachiwałam pięściami na prawo i lewo kilka razy trafiając w napastniczkę. Już chciałam uderzyć ją kolanem w brzuch, kiedy uścisk na moich włosach się poluzował, a ja zostałam odciągnięta do tyłu. Oczywiście się wyrywałam chcąc sprawić, by kwiczała z bólu jednak uścisk wokół mojej tali był zbyt silny. Mary też ktoś trzymał, a kiedy zorientowałam się, że to Harry zaczęłam zwyczajnie ją wyzywać. Cholernie przeszkadzał mi widok tej suki w ramionach mojego przyjaciela. Miałam ochotę obić jej twarz tak, by przypominała jedną wielką śliwę.
Maggie spokojnie usłyszałam znajomy głos przy moim uchu. Chodź ze mną.
Zostałam pociągnięta za rękę w stronę korytarza, który prowadził do mojego pokoju. Dopiero wtedy zorientowałam się, że to Niall był moim wybawicielem. Byłam na niego wściekła, że nie pozwolił mi dać tej pierdolonej Mary nauczki, ale jeszcze bardziej wkurwiał mnie widok jej i Stylesa. Kim ona kurwa jest?!
Przez całą drogę mamrotałam coś niezrozumiałego nawet dla mnie. Wiedziałam tylko, że muszę się na czymś wyżyć, bo aż mnie trzęsło. Z chęcią bym komuś przywaliła w twarz. Hmmm, ciekawe komu?
Kiedy weszliśmy do mojej sypialni, zaczęłam chodzić w kółko próbując się uspokoić, jednak wcale mi to nie pomagało. Mój brat za to stał opierając się o drzwi cały czas mnie obserwując.
Powiesz mi o co poszło? spytał w końcu.
Zdenerwowała mnie odparłam, na chwilę się zatrzymując. Nie widać? uniosłam brwi do góry, zaczynając znowu krążyć wokół dywanu, ale tym razem w drugą stronę.
Widać przyznał, śmiejąc się cicho. Powiesz mi o co poszło? – powtórzył.
Nie odparłam szybko. Chcę zostać sama.
Nie możesz pokiwał głową.
Mogę zatrzymałam się, zerkając na blondyna. Nic nie rozwalę, ani nie wyskoczę z okna przewróciłam oczami. Po prostu potrzebuję chwili w samotności powiedziałam łagodnie mimo, że w środku aż kipiałam ze złości.
Na pewno?
Nie, kurwa, na niby!
Tak, Niall wymusiłam uśmiech.
Chłopak przez kilka sekund patrzył na mnie badawczo, a ja walczyłam ze sobą, by się na niego nie wydrzeć.
Dobrze zgodził się, w końcu. Jakbyś czegoś potrzebowała to wiesz gdzie mnie szukać uśmiechnął się do mnie lekko, po czym opuścił pokój.
           Odetchnęłam z ulgą, znowu zaczynając krążyć po pokoju. Czułam potrzebę rozwalenia czegoś, ale doskonale wiedziałam, że jeśli zacznę czymś rzucać to Niall znajdzie się tu z powrotem. Krzyczeć też nie mogłam, dlatego mocno zaciskałam pięści tak, że paznokcie wbijały mi się w wewnętrzną część dłoni. Na pewno zostanie po tym ślad.
          Cały czas zastanawiałam się, czy Harry jest teraz z nią i kim ona jest. Jej ostatnie słowa odbijały się echem w mojej głowie. Nie jestem jego dziwką! Na pewno nie! Ona nic o nas nie wie! Jesteśmy przyjaciółmi, którzy trzy razy mieli swoją chwilę słabości... Ale to przecież nic nie znaczyło, do cholery! Mówiła też, że on się na mnie patrzył. No i przecież właśnie o to mi chodziło! Miałam go sprowokować i oczywiście mi się udało. Ta suka musi być o niego zwyczajnie zazdrosna. Ma pecha i tyle.
Maggie? usłyszałam za sobą niski głos, na który gwałtownie się odwróciłam. Jak się okazało był to Harry, opierający się o drzwi tak jak wcześniej Niall. W porządku? spytał ostrożnie.
Nie syknęłam, tym razem chodząc wzdłuż dywanu, jednak po chwili się zatrzymałam znowu na niego spoglądając. Kim ona, do cholery, jest?! Wiesz jak mnie nazwała?! Powiedziała, że jestem twoją zabawką, która ci się zaraz znudzi! Wyzwała mnie od dziwek! Jak ona w ogóle śmie?! Przecież mnie nawet nie zna! Z resztą ja jej też nie, a już mam ochotę ją zabić! Pierdolona suka! Nie chce jej w moim domu, rozumiesz?! zaczęłam nawijać i nawet nie wiem kiedy kędzierzawy znalazł się blisko mnie, zatykając mi usta dłonią.
Shhh...uciszył mnie. Już jej tu nie ma. Od razu ją wyprowadziłem po tym incydencie i jej noga nigdy więcej tu nie postanie, dobrze? spytał niskim, spokojnym głosem, na co przytaknęłam powoli.
Mam ochotę ją zabić syknęłam, kiedy odkrył moją twarz.
Tak wiem powiedział, siadając na materac i usadawiając mnie na swoich kolanach.
Z chęcią komuś bym przywaliła wyznałam, opierając głowę na jego ramieniu.
Mam nadzieję, że nie mi zażartował.
Tobie w szczególności, bo ją tu zaprosiłeś mruknęłam. Skąd ty w ogóle ją znasz? zerknęłam na niego.
Chłopak westchnął głośno, obracając nas tak, że leżałam na łóżku, a on siedział na mnie okrakiem nachylając się nade mną i trzymając moje ręce nad głową.
Co ty wyprawiasz? spytałam zaskoczona.
Ograniczam ci ruchy, ponieważ mam zamiar odpowiedzieć na twoje pytanie wyjaśnił.
Zaczynaj westchnęłam ciężko, bojąc się tego co za chwilę usłyszę.
Poznałem ją jakieś dwa lata temu, kiedy jeszcze regularnie... hmm... zabawiałem się z różnymi dziewczynami. Spotkaliśmy się kilkakrotnie w klubie i za każdym razem lądowaliśmy w łóżku. Później już sama do mnie przychodziła i zaczęła sobie robić nadzieje mimo, że ja nie dawałem jej ku temu powodów.
Zaprosiłeś do domu dziewczynę, którą kiedyś regularnie pieprzyłeś?! spytałam oburzona. Skinął niepewnie głową. Ile ich tutaj dzisiaj było?
Maggie... mruknął błagalnie, ale kiedy zauważył, że się nie ugnę westchnął głośno. Trzy.
Zamknęłam oczy, próbując nie wybuchnąć. Na chuj zapraszał tutaj te dziewczyny?!
Zejdź ze mnie i wyjdź z mojego pokoju powiedziałam przez zęby.
Maggie... To wszystko przeszłość. Wiesz, że nie robię już tego co dawniej próbował mnie przekonać.
Bo w razie chcicy masz mnie? Zaskoczyłam go tym pytaniem.
Co? Nie! Nigdy tak nie traktowałem naszej przyjaźni! zaprzeczył. Gdyby tak było, to z każdą możliwą okazją próbowałbym się do ciebie dobrać. Nie zwierzałbym ci się, ani nie słuchał o twoich problemach. Maggie do cholery, wiesz przecież, że staram się zmienić powiedział na jednym tchu ciągle patrząc mi w oczy.
Co z nich mogłam wyczytać? Przerażenie i błaganie. Bał się. Zaraz... on bał się, że mu nie uwierzę. Sama nie wiem czy powinnam... Dobrze wie, że jeśli teraz kłamie to straci moje zaufanie na długi czas. Co robić?
Mówisz prawdę? spytałam.
Jeszcze nigdy ciebie nie okłamałem i nie zamierzam odparł bez żadnego zastanowienia, jednak widząc moje zawahanie, kontynuował: Zadam ci proste pytanie. Czy ciebie teraz całuję? Zmarszczyłam brwi, kręcąc głową Masz na sobie ubrania? Skinęłam głową, ciekawa do czego zmierza. Cóż. Jeśli bym nie szanował twojego zdania, nie próbowałbym się tłumaczyć tylko rzuciłbym się na ciebie, bo muszę przyznać, że cholernie seksownie dzisiaj wyglądasz. Jednak wiem, że nie mogę pozwolić na to byś przestała mi ufać, a poza tym, oboje nie chcemy wpadki przed resztą.
 Oh...
Zatkało mnie. On się powstrzymuje dla mnie. Bo szanuje moje zdanie. Niech ktoś mi jeszcze powie, że on nie jest zdolny do poświęceń i przyjaźni to przysięgam, że walnę tego kogoś patelnią w twarz.
Możesz ze mnie zejść? spytałam.
Dalej jesteś zła? westchnął zrezygnowany.
Nie. Masz urodziny, a ja jeszcze nie dałam tobie prezentu uśmiechnęłam się złośliwie.
Styles odwzajemnił gest, schodząc z mojego ciała i siadając na materacu. Ja w między czasie wstałam podchodząc do komody, wysuwając szufladę, by wyciągnąć prezent. Gdy trzymałam już go w ręku odwróciłam się do kędzierzawego idąc w jego kierunku. Pierwszy raz widziałam, jak nie miał co ze sobą zrobić, kiedy stanęłam przed nim i bez dłuższego zastanowienia usiadłam okrakiem na jego kolanach, przez co moja sukienka podwinęła się niebezpiecznie wysoko.
Wszystkiego najlepszego wyszczerzyłam się, dając mu do ręki ozdobną torebeczkę.
Z bardzo bliska obserwowałam, jak ze skupieniem sprawdzał co jest w środku. Gdy wyciągnął z niej markowe pudełko spojrzał na mnie porozumiewawczo, na co w odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami. Otworzył je, a jego oczy momentalnie się rozszerzyły. Wyciągnął czarny zegarek przyglądając mu się i dotykając opuszkami palców. Wyglądało to tak jakby sprawdzał, czy aby jest prawdziwy. Zaśmiałam się pod nosem, kiedy zwinnie owinął go wokół prawego nadgarstka i zapiął pasek na odpowiedniej dziurce. Znowu na mnie spojrzał, ale tym razem na dłużej.
Chciałbym ci podziękować, ale nie wiem czy mogę... westchnął.
Jeśli wszystkie ubrania zostaną na swoim miejscu, to możesz próbować powiedziałam, uśmiechając się łobuzersko. No przynajmniej mam taką nadzieję...
Harry nie zwlekał długo. Ujął moją twarz w swoje dłonie początkowo kilkakrotnie muskając moje wargi, aż w końcu przywierając do nich na dłużej. Kiedy odwzajemniłam pocałunek zjechał rękoma po mojej talli zatrzymując się na biodrach, za które przysunął mnie bliżej siebie. Zdawałam sobie sprawę z tego, jak wiele w tym momencie ryzykujemy, ale starałam się o tym nie myśleć.
Wplątałam swoje palce w jego włosy co jakiś czas lekko za nie pociągając, uzyskując ciche jęknięcia Stylesa prosto w moje usta. Ten z kolei wziął w zęby moją dolną wargę ciągnąc z nią, przez co to ja tym razem jęknęłam.
Maggie wymruczał sfrustrowany, opierając swoje czoło o moje. Jeśli jeszcze raz się tak pocałujemy, to stracę kontrolę, a dobrze wiemy, że nie możemy sobie na to pozwolić powiedział, oddychając ciężko.
Rozumiem odparłam. Wracaj do gości.
Nie idziesz ze mną? spytał.
W sumie chyba z nikim już się nie pobiję zaśmiałam się, schodząc z jego kolan. Chodźmy.


Okeeeeej, wreszcie zaczyna coś się dziać w opowiadaniu. Chociaż w sumie to jeszcze nic w porównaniu do tego co szykuję wam później, hihi :) Wiem, że mi nie wypada, ale uwielbiam końcówkę tego rozdziału. Nic nie mogę na to poradzić, eeeej!
Wiecie co jeszcze uwielbiam? Was! Jesteście cudowne! xxx

Przypominam, że możecie zadawać pytania dla bohaterów i dla mnie :)

eM's x

12 komentarzy:

  1. Omg ja pierdziu ale suka z tej laski jak mogla tak powiedziec do meg jest mogla myslalam ze cos wiecej miedzy nimi sie zdatzy ale jest mega harry jest kochany tez takiego chce czekan na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebisty, Harry jest taki ajwijaodjwaoid <3 końcówka najlepsza! jesteś cudowna:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakochałam się w Harry'm w tym opowiadaniu, serio! Uwielbiam relację jego i Meg, jestem mega ciekawa czy będą razem! :D Czekam na następny!!

    OdpowiedzUsuń
  4. W zupełności się z Tobą zgadzam, końcówka jest najlepszą częścią tego rozdziału. Właściwie to cały rozdział jest doskonały, jednak końcówka jest moją ulubioną. Uwielbiam czytać Twoje opowiadania, zawsze piszesz tak dokładnie, z taką lekkością, tak, że nie chcę aby rozdział się kończył. Bardzo zazdrościłam Ci i nadal zazdroszczę talentu. Nigdy nie miałam uwag co do rozdziału i tym razem też ich nie mam.
    Pozdrawiam, Di.x

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem dumna z Harrego! :) zachował się bardzo ładnie :D
    powiem szczerze że zaimponował mi i to bardzo :) Za to ta cała lasencja wkurzyła mnie i wcale nie dziwie się Meg że tak zareagowała. Ja to bym od razu przycedziła tej paniusi.
    Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał, nie ma co ukrywać wyszedł Ci zajebiście i jak zwykle z niecierpliwieniem czekam na kolejny, bo z rozdziału na rozdział robi się coraz to ciekawiej :)
    Pozdrawiam Asiek.

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział, a ja uwielbiam też końcówkę rozdziału i Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ah, te imprezy urodzinowe :P
    Świetny rozdział :D
    Brak mi słów... co by tu jeszcze napisać... życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałabym powiedzieć, że to mój ulubiony rozdział, ale każdy kolejny jest moi ulubionym! Na pewno wolę tą część od poprzedniej! Boże, nie mogę się doczekać, co będzie dalej! Ahhh!! Kocham Cię!
    Joie. xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzieje się! Żałuję, że Maggie nie wkopała tamtej, ale muszę przyznać, że później Harry ładnie się zachował. Rozdział, jak zawsze cudowny x

    OdpowiedzUsuń
  10. strasznie podoba mi się relacja Maggie i Harry'ego.
    dobrze, że chłopak nie pieprzy jej w każdym możliwym momencie i stara się szanować jej zdanie co o ich relacji :)
    rozdział bardzo fajny i przyjemny. ciągle zastanawiam się co wymyślisz na dalsze rozdziały i już nie mogę się doczekać następnej części.
    pozdrawiam i życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń