Od pierwszych zajęć w Broadway Dance Center minęło pięć dni.
Zajęcia wyglądały inaczej pod względem poziomu trudności. We
wtorek powróciły wyczerpujące rozgrzewki i nauka nowych kroków.
Po każdych kilku godzinach w szkole wychodziłam zmęczona, ale i
uspokojona. Zazwyczaj po powrocie do domu brałam prysznic, spędzałam
godzinkę z chłopakami i szłam spać. Czasem zasypiałam na kanapie
i budziłam się dopiero rano w swoim łóżku. Moi przyjaciele
twierdzili, że za bardzo się przemęczam, a ja uważam, że
zapomnieli, jak to było ponad pół roku temu.
Dzisiaj mamy sobotę i jednocześnie okazję do świętowania.
Dlaczego? Jest pierwszy dzień lutego i Styles kończy dwadzieścia
lat. Od kilku dni kędzierzawy planuje domówkę. Pozapraszaliśmy
trochę gości, więc szykuję się nie lada impreza.
W obecnej chwili jestem na zakupach z Louisem i Harry'm. Szczerze mówiąc zaczynam tego żałować, bo ta dwójka decyduje się gorzej od niejednej kobiety na zakupach. Z taką różnicą, że kobieta potrafi zastanawiać się godzinę nad tym, którą bluzkę wybrać, a oni mają ten sam problem z wybraniem alkoholu i jedzenia.
Przysięgam, że nigdy więcej nie pojadę z nimi na żadne zakupy.
W obecnej chwili jestem na zakupach z Louisem i Harry'm. Szczerze mówiąc zaczynam tego żałować, bo ta dwójka decyduje się gorzej od niejednej kobiety na zakupach. Z taką różnicą, że kobieta potrafi zastanawiać się godzinę nad tym, którą bluzkę wybrać, a oni mają ten sam problem z wybraniem alkoholu i jedzenia.
Przysięgam, że nigdy więcej nie pojadę z nimi na żadne zakupy.
– Weź tę – polecił Tommo wskazując na czystą wódkę.
– Ale nie wszyscy taką lubią – westchnął szatyn. – Może
lepiej jakąś smakową?
– Nie lubię – skrzywił się.
– Jak się napijesz to nie patrzysz co pijesz, Lou – Hazza
przewrócił oczami.
– Macie problem – mruknęłam zrezygnowana. – Weźcie kilka
butelek tej i tej – powiedziałam.
– To zbyt proste – odparł Tomlinson krzyżując ręce na
piersiach.
– Nigdy więcej nie pojadę z wami na zakupy – syknęłam, biorąc jeden z wózków – bo oczywiście chłopcy musieli wziąć dwa - i
udałam się do przedziału z czipsami. Za plecami oczywiście dalej
słyszałam ich przekomarzania się, ale starałam się je zignorować.
Będąc u celu zaczęłam kolejno wrzucać różne smaki dużych
paczek czipsów, jakieś paluszki, popcorn i tym podobne. Mimo, że
ta dwójka zdenerwowała mnie już dzisiaj wiele razy, to cieszę
się, że wszystko powoli wraca do normy. Harry znowu zaczyna spędzać
czas z chłopakami, a z Louisem dogaduje się tak, jak dawniej. Jeśli
mam być szczera to czasami zachowują się, jak stare małżeństwo,
ale właśnie takich kocham ich najbardziej.
Chłopacy i Danielle na szczęście przystopowali w szukaniu
ukrytych znaczeń w zachowaniu moim i Stylesa. Starają nie patrzeć
się dziwnie, kiedy siedzę u niego na kolanach lub gdy kędzierzawy
przesiaduje całą noc w moim pokoju. Dzięki temu atmosfera w domu
jest zupełnie inna. Wszyscy znowu się ze sobą dogadują. Jeśli
chodzi o mnie to bardziej pomógł mi fakt, że poznałam swojego
ojca. To aż jedna osoba więcej z mojej rodziny. Dla innych to może
wiele nie znaczy, ale dla mnie to ogromnie ważne. Wreszcie zaczynam
czuć się potrzebna i kochana przez innych, jako członek rodziny, a
nie tylko przyjaciółka.
– Tu jest! – usłyszałam za swoimi plecami.
Moja chwila spokoju właśnie dobiegła końca...
– Nie obrażaj się na nas, mała – mruknął błagająco Harry,
który przytulił się do moich pleców, kładąc na moim ramieniu
swoją głowę.
– Możesz mnie puścić? – spytałam podirytowana nawet nie
reagując na jego dotyk.
– Możesz zrobić prezent urodzinowy i choć jeden dzień się na
mnie nie złościć? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Jak mam nie być zła, jak od samego początku zakupów
zachowujecie się jak dzieci? – westchnęłam, próbując
wyswobodzić się z jego uścisku. Niestety bezskutecznie. – Puść
mnie – rozkazałam.
– Jak przyznasz, że nie jesteś obrażona – postawił warunek.
– Mam kłamać? – przechyliłam głowę, by móc na niego
spojrzeć.
Kilka sekund po moim pytaniu zostałam obrócona twarzą do Stylesa i
lekko przyciśnięta jego ciałem do półek z czipsami.
– Grozisz mi? – uśmiechnął się łobuzersko, nachylając się
nad moją twarzą.
– I
wy zachowujecie się „tylko”
jak przyjaciele?
Z boku dobiegło do nas prychnięcie Louisa, przez co oboje na niego spojrzeliśmy. Chłopak miał skrzyżowane ręce na piersiach i wysoko uniesione brwi do góry. Ygh, to na prawdę z jego perspektywy musiało wyglądać nieciekawie...
Z boku dobiegło do nas prychnięcie Louisa, przez co oboje na niego spojrzeliśmy. Chłopak miał skrzyżowane ręce na piersiach i wysoko uniesione brwi do góry. Ygh, to na prawdę z jego perspektywy musiało wyglądać nieciekawie...
Korzystając z okazji, odepchnęłam od siebie Harry'ego, poprawiając
swoją czapkę.
– Wszystko co robimy nie wykracza poza przyjaźń, prawda Maggie? –
spytał znacząco kędzierzawy.
– Oczywiście – wzruszyłam ramionami.
– Serio? Prawie się tutaj pocałowaliście – zauważył,
przyglądając się nam badawczo.
– Nie
wiesz, jakie „rzeczy”
poza całowaniem potrafimy robić –
powiedział Styles, na co
uderzyłam go pięścią w ramię. –
Za co to?! –
oburzył się, łapiąc się
za bolące miejsce.
– Zamknij się – syknęłam ostrzegawczo, biorąc wózek i idąc
w stronę wyraźnie rozbawionego Louisa. Nie mogłam pozwolić mu na
to, by opowiadał o tym co potrafi między nami zajść. A już na
pewno nie chcę, by mówił o tym przy mnie, bo wiem, że i tak gada
z Tomlinsonem na bardzo obszerne tematy. Mam tylko nadzieję, że nie
wspomni się o naszych dwóch kolejnych razach i kilku kłamstwach.
– Jesteście dziwni – Louis pokiwał głową z niedowierzaniem,
na co przewróciłam oczami.
Przez
resztę zakupów nasz ostatni temat nie został poruszany. Na całe
szczęście! Harry tylko raz
korzystając z okazji, gdy Tommo się odwrócił, szepnął mi na
ucha, że jeszcze ze mną nie skończył. Właśnie to mnie
najbardziej przeraża. Dzisiaj są jego urodziny, będziemy pić, a
oboje dobrze wiemy, jak się kończy nasze „picie”.
Boję się wpadki. Nie chcę,
by ta kilkudniowa sielanka w
naszej grupie została
przerwana, a jeśli ktoś nas przyłapie to właśnie tak będzie.
Wiem, że mogę powiedzieć „nie”,
ale zdaję sobie sprawę z tego, jaki Styles
potrafi być przekonujący. W szczególności, jak oboje jesteśmy
pijani... Niezłe bagno.
Musimy być cholernie
ostrożni i najlepiej, żebyśmy unikali spotkań sam na sam.
Po dorzuceniu jeszcze kilku rzeczy do wózka zapłaciliśmy za
zakupy i udaliśmy się do samochodu. Mieliśmy jakieś dziesięć
toreb, gdzie połowa z nich była zajęta alkoholem i zwykłymi
napojami. Reszta to same czipsy, paluszki, popcorny, ciastka i
podobne do nich smakołyki. Na całe szczęście bagażnik w
samochodzie Harry'ego był na tyle duży, by pomieścić to wszystko.
W przeciwnym razie musiałabym pilnować zakupów na tylnych
siedzeniach.
– Louis chcesz poprowadzić? – spytał Styles, na co chłopak popatrzył
na niego zdziwiony.
O nie! Ja wiem co on kombinuje.
– Co? Przecież ty nigdy nawet nie dajesz usiąść na miejsce
kierowcy – zauważył szatyn, wkładając ręce do kieszeni.
– Człowiek im starszy tym głupszy – wzruszył ramionami w
odpowiedzi. – Prowadzisz, czy nie? – westchnął zniecierpliwiony,
machając kluczykami.
– Pewnie! – zgodził się, przejmując od kędzierzawego mały
metalowy przedmiot.
– W takim razie teraz ja siadam do przodu! – oznajmiłam, a
Harry'emu od razu zrzedła mina. Nie przewidział tej opcji.
Kiedy chciałam otworzyć drzwi chwycił mnie za rękę ciągnąc do
siebie.
– Usiądź ze mną na tył
To nie była prośba. Rozkaz też jeszcze nie. Bardziej ostrzeżenie.
To nie była prośba. Rozkaz też jeszcze nie. Bardziej ostrzeżenie.
– Nie – pokiwałam przecząco głową. – Jeśli masz zamiar
odwalać przed Louisem jakiś teatrzyk to daruj sobie. Dobrze wiesz,
jak to się może skończyć – mruknęłam cicho, wyrywając rękę
z jego uścisku i siadając w samochodzie z przodu na miejscu
pasażera.
Obok mnie siedział już podekscytowany Tommo, a chwilę później z
tyłu znalazł się Harry, który by podkreślić frustrację moją
odmową, trzasną drzwiami.
– Trzaskasz drzwiami swojego samochodu? – zażartował Lou.
– To mój samochód więc robię z nim to, co mi się, kurwa, podoba
– mruknął.
Uhu! Czyli to nie tylko frustracja. Chce się na mnie wściekać?
Okej! Zobaczymy kto pierwszy dzisiaj wymięknie. Niech tylko będzie czegoś potrzebował i
na powrót zrobi się milutki i łagodny.
Przez resztę drogi nikt się do siebie nie odzywał. Louis, bo bał
się wkurzyć Stylesa, ja bo słuchałam radia, a kędzierzawy to
wiadome – był obrażony na cały świat. Nic nie poradzę, że nie
jest przyzwyczajony do tego, że dziewczyna mu odmawia...
Po zaparkowaniu samochodu pod domem wzięliśmy zakupy i zanieśliśmy
wszystko do środka. Dla mnie oczywiście zostały trzy torby z jedzeniem,
które ważyły tyle co nic. Przynajmniej dobrze, że nie zapominają
o kulturze, albo o nadopiekuńczości... Nie ważne.
Z racji tego, że Harry postanowił być na mnie obrażony, kompletnie go ignorowałam. Podczas gdy razem z Lou rozpakowywali
alkohol i jedzenie, udałam się na poszukiwanie Nialla. O ile tak to
mogłam nazwać, bo dokładnie wiedziałam gdzie mogę go znaleźć.
Przeszłam przez korytarz, skręcając w lewo. Zapukałam cicho do
drzwi, a kiedy uzyskałam pozwolenie weszłam do sypialni mojego
brata. Siedział on na łóżku z jakimś pudłem, w którym o ile
dobrze widziałam były jakieś fotografie. Blondyn zachęcająco
poklepał miejsce obok siebie i już chwilę później opadłam na
materac.
– Co masz? – spytałam zerkając na kolorowe obrazki.
– Stare zdjęcia. Popatrz – wręczył mi jedno do ręki –
jesteś strasznie podobna do naszej mamy.
Przyjrzałam się usztywnianej kartce. Znajdywała się na niej
kobieta z długimi blond włosami i wyraźnie niebieskimi oczami. Jej
bardzo szczupłe ciało pokrywały czarne leginsy oraz biały,
przyległy t-shirt. Faktycznie bardzo przypominała mój obecny
wygląd. Co więcej, gdyby po fotografii nie było widać, że jest
stara, sama mogłabym pomylić ją ze sobą. Niesamowite.
– Na tym zdjęciu ma tyle samo lat co ty – głos Nialla wyrwał
mnie z zachwytu.
– Na prawdę bardzo podobna – przyznałam, przenosząc wzrok na
mojego brata. – A ty z kolei bardzo przypominasz tatę.
– Wiem – uśmiechnął się. – Babcia jak mieszkałem jeszcze w
Irlandii mówiła na mnie Bobby. Wyobraź sobie jakie było
zamieszanie, kiedy wołała mnie to przychodził ojciec i na odwrót
– zaśmiał się na co mu zawtórowałam. – Musisz ją poznać. W
wakacje cię tam zabiorę – oznajmił.
– Bardzo bym chciała – powiedziałam szczerze, lekko unosząc
kąciki ust do góry. – A co z dziadkiem i rodzicami... taty? –
spytałam.
– Dziadek zmarł dziesięć lat temu, a rodzice taty zginęli w
katastrofie lotniczej – wetchnął ciężko.
– Przykro mi... – zakryłam usta rękoma. – Nie wiedziałam...
– nie wiedzieć czemu oczy momentalnie mi się zaszkliły, a kiedy
Niall to zauważył przygarnął mnie ramieniem przytulając mocno do
siebie.
– Pewnie, że nie wiedziałaś. Przecież dopiero co poznajesz
swoją rodzinę – powiedział łagodnie, kołysząc się na boki. –
Pamiętaj, że jeśli będziesz chciała wiedzieć coś jeszcze, to
możesz mnie spytać w każdej chwili – dodał nieco ciszej.
– To jest takie dziwne... – przyznałam drżącym głosem.
– Ja wiem, Maggie – zgodził się. – Z resztą niedługo się
przekonasz, że nasza rodzina też taka jest – zażartował, na co
zachichotałam cicho.
– Zapamiętam to sobie – powiedziałam, uwalniając się z jego
uścisku. – Dziękuję Niall.
– Za co? – uniósł brwi do góry.
– Za wszystko – wzruszyłam ramionami.
– Daj spokój – machnął ręką. – Jeszcze będziesz miała
mnie dosyć – uśmiechnął się złośliwie.
– Nie wątpię – przytaknęłam. – Pójdę już się ogarniać,
bo za godzinę przychodzą goście – dodałam wstając z materaca.
Przed wyjściem z pokoju posłałam bratu uśmiech, a następnie
zamykając za sobą drzwi udałam się do łazienki znajdującej się
na przeciwko mojej sypialni.
Będąc już u celu upewniłam się, że zakluczyłam drzwi, a
następnie podeszłam do lusterka. Nie malowałam się jeszcze
dzisiaj, więc miałam przed sobą trochę roboty. Związałam włosy
w luźny kucyk, by ich nie wybrudzić, po czym zabrałam się na
nałożenie podkładu. Następne w kolejności były rzęsy, które
pomalowałam mocniej niż zwykle. Oczy postanowiłam podkreślić
eye-linerem, a kości policzkowe bronzerem. Kiedy makijaż był
całkowity, zdjęłam gumkę z włosów zabierając się za ich
prostowanie, co zajęło mi około piętnastu minut.
Gdy skończyłam upiększanie się przeszłam do swojego
pokoju, by się przebrać. Otworzyłam szafę kolejno przeglądając
ubrania wiszące na wieszakach, aż w końcu natrafiłam na czarną,
koronkową sukienkę do pół uda z wyraźnie wyciętym dekoltem.
Uśmiechnęłam się pod nosem na samą myśl o tym, jak Harry
zareaguje kiedy mnie w niej zobaczy. Mogę się założyć, że cała
złość minie w zaskakującym tempie, jednak ze mną wcale nie
będzie tak łatwo. Trzeba go przyzwyczaić do tego, że jestem w
stanie mu odmówić.
Zdjęłam z siebie bluzę, jeansy i zmieniłam bieliznę na czarną.
Na nogi nałożyłam czarne, przeźroczyste rajstopy z ciemnymi
serduszkami. Kilka sekund później miałam na sobie sukienkę, która
była przyległa na górze, a od bioder lekko rozkloszowana. Po
założeniu beżowych koturn przeglądnęłam się w lustrze z
różnych stron. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, a następnie
podeszłam do komody, gdzie miałam ukryty prezent dla Stylesa.
Kupiłam mu zegarek, który wypatrzył sobie jeszcze w Europie. Co
prawda kosztował dość dużo, ale akurat miałam trochę
oszczędności, więc zaryzykowałam.
Popatrzyłam na ozdobną torebeczkę, którą trzymałam w ręku i
przypomniał mi się pewien fakt. Przecież on jest na mnie wielce
obrażony. A co, jak on do mnie z dupą to ja mam mu okazać dobre
serce? O nie. Jak będzie chciał, sam przyjdzie po swój prezent i na
pewno tak łatwo go nie dostanie. Będzie musiał błagać. Taka będę
dla niego okrutna.
Schowałam z powrotem prezent do szuflady zamykając ją i ze
złośliwym uśmiechem udałam się do salonu. W korytarzu słyszałam
już głosy Danielle i Liama, którzy jak zwykle są wcześniej. Na
miejscu przywitałam się z pierwszymi gośćmi, a następnie
pomogłam nosić poczęstunki na stół. W między czasie w głównym
miejscu dzisiejszej imprezy pojawiła się gwiazda wieczoru. Przywitał się lustrując wszystkich wzrokiem, aż w końcu
jego oczy napotkały mnie. Przyjrzał mi się od stóp do głów
przegryzając dolną wargę. Ha! Wiedziałam! Dopiero, gdy zielone
tęczówki spotkały moje, uwolnił dolną wargę i z wielkim trudem
przybrał obojętny wyraz twarzy. Uniosłam brwi do góry, kiwając
głową z politowaniem, po czym obróciłam się na pięcie udając
się do kuchni. Oczywiście czułam na sobie jego palący wzrok, a
gdy odwróciłam głowę przyłapałam go na ponownym maltretowaniu
swojej wargi i przyglądaniu mi się. Wyraźnie zmieszany swoją
wpadką szybko odwrócił wzrok, na co prychnęłam na tyle głośno,
by choć w najmniejszym stopniu to usłyszał, a następnie zniknęłam
za progiem prowadzącym do kuchni. Jest taki przewidywalny...
Nim się wszyscy obejrzeliśmy w domu było jakieś dwadzieścia
osób, które z każdym kieliszkiem było coraz bardziej wstawione. Z
chłopakami postanowiliśmy, że dopóki większość jest jeszcze w
stanie, przyszła pora na tort. Kto oczywiście go wnosił? Ja. Kto
najgłośniej śpiewał „Sto
lat”? Niall z Louisem, którzy darli się, jak nienormalni.
A kto nie mógł mimo wszystko oderwać ode mnie wzroku? Oczywiście,
że Harry. A kto nie mógł oderwać od niego wzroku? Jakaś laska.
Mary, czy jak jej tam. Dosłownie pożerała go wzrokiem! Przykro mi
skarbie, ale on się tobą nie interesuje.
Po tradycyjnym odśpiewaniu wszystkich części urodzinowej
piosenki, przyszła pora na wręczanie prezentów i składanie
życzeń. Z rozbawieniem obserwowałam, jak Styles potakiwał na
słowa swoich przyjaciół oraz znajomych. Od razu było widać, że
tego nie lubił, ale robił wszystko by nie dać po sobie tego znać.
Widok był bezcenny. Jednak jeszcze ciekawsze było, kiedy Louis przy
składaniu życzeń klepnął go w pośladek, na co oboje gardłowo
się zaśmiali. Oni na prawdę czasem zachowują się, jak
kochankowie...
Mogłabym przysiąc, że twarz kędzierzawego rozpromieniła się
lekko, kiedy przyszła kolej na mnie. Staliśmy przez chwilę
przyglądając się sobie. Dzięki moim koturnom, byłam prawie z
nim równa, przez co bez problemu dostrzegałam zieleń jego oczu.
– Harold
– mruknęłam
bez emocji, wyciągając w jego kierunku dłoń.
– Maggie
– odparł
podobnym tonem, zamykając nasze dłonie w uścisku, nawet nie
spuszczając ze mnie wzroku.
– Wszystkiego
najlepszego –
powiedziałam, skinając
lekko głową.
– Dziękuję
bardzo – powtórzył
mój gest, wyraźnie zawiedziony, gdy opuściłam swoją rękę.
Posłałam mu złośliwy uśmiech,
po czym udałam się do stolika, gdzie
stał Niall napełniający kieliszki szampanem. Kiedy
skończył wszyscy wznieśliśmy toast, a następnie nasz
jubilat kroił i rozdawał tort.
Po tych wszystkich tradycyjnych
rytuałach została włączona muzyka i wszyscy zaczęli się bawić.
W pewnym momencie goście zamienili się w pijany, pozbawiony
wszelkich reguł tłum. Ja mimo, że nie piłam tak dużo jak reszta
należałam do tej grupy. Po prostu korzystałam z okazji. Tańczyłam
z Niallem, później z Louisem, gadałam o byle czym z Danielle i
rzucałam się popcornem z Liamem. Pomiędzy każdą wymienioną
czynnością, były oczywiście jakieś toasty. Gdzie podczas tego
był Harry? Nie wiem. Widziałam go kilkakrotnie, ale za każdym
razem z chichotem uciekałam od niego gdzieś w tłum. Mało to było
prowokacyjne z mojej strony, ale trudno. On wszystko zaczął i niech
teraz cierpi.
Minęło
kilka minut... a może godzin? Nie wiem, nie ważne. Wracałam
właśnie z łazienki, kiedy przypadkowo zderzyłam
się z kimś ramieniem. Mruknęłam
coś w stylu „przepraszam”,
chcąc iść dalej, jednak
zostałam szarpnięta za rękę tak, że odwróciłam się przodem do
tej osoby. Wyostrzyłam wzrok, by ją zidentyfikować.
– Ooo...
um... ty jesteś Mary, tak? –
spytałam walcząc z
plączącym się językiem. –
Miło mi cię poznać, ja
jestem Ma...
– Wiem,
kim kurwa jesteś –
przerwała mi z jadem w
głosie. – Powiedz
mi. Jak to jest być nową zabawką Stylesa? –
spytała.
– Co?
Nie jestem jego zabawką –
wybełkotałam, na co
zaśmiała się gorzko.
– Nie
pierdol, przecież widzę jak się na ciebie patrzy. Na pewno nieźle
ciebie pieprzy po kątach –
powiedziała oschle, a we
mnie aż się zagotowało.
– To,
że Harry się ze mną przyjaźni, nie znaczy, że musi się ze mną
pieprzyć! – ryknęłam.
– Proszę
cię – prychnęła.
– On
nie zna takiego pojęcia, jak „przyjaźń”!
Z każdym dniem coraz
bardziej będzie owijał ciebie wokół palca, a kiedy mu się
znudzisz zniknie z twojego życia –
syknęła z pogardą w
głosie. – Jesteś
jego kolejną dziwką! –
dodała, po czym mnie
popchnęła.
Nie myśląc długo odwdzięczyłam
jej się tym samym. Nie byłam wkurzona. Byłam zajebiście wkurwiona
i miałam ochotę dosłownie rozerwać ją na strzępy. Nim się
obejrzałam ta suka ciągnęła mnie za włosy, a ja wymachiwałam
pięściami na prawo i lewo kilka razy trafiając w napastniczkę.
Już chciałam uderzyć ją kolanem w brzuch, kiedy uścisk na moich
włosach się poluzował, a ja zostałam odciągnięta do tyłu.
Oczywiście się wyrywałam chcąc sprawić, by kwiczała z bólu
jednak uścisk wokół mojej tali był zbyt silny. Mary też ktoś
trzymał, a kiedy zorientowałam się, że to Harry zaczęłam
zwyczajnie ją wyzywać. Cholernie przeszkadzał mi widok tej suki w
ramionach mojego przyjaciela. Miałam ochotę obić jej twarz tak, by
przypominała jedną wielką śliwę.
– Maggie
spokojnie – usłyszałam
znajomy głos przy moim uchu. –
Chodź ze mną.
Zostałam pociągnięta za rękę
w stronę korytarza, który prowadził do mojego pokoju. Dopiero
wtedy zorientowałam się, że to Niall był moim wybawicielem. Byłam
na niego wściekła, że nie pozwolił mi dać tej pierdolonej Mary
nauczki, ale jeszcze bardziej wkurwiał mnie widok jej i Stylesa. Kim
ona kurwa jest?!
Przez całą drogę mamrotałam
coś niezrozumiałego nawet dla mnie.
Wiedziałam tylko, że
muszę się na czymś wyżyć, bo aż mnie trzęsło. Z
chęcią bym komuś przywaliła w twarz. Hmmm, ciekawe komu?
Kiedy weszliśmy do mojej
sypialni, zaczęłam chodzić w kółko próbując się uspokoić,
jednak wcale mi to nie pomagało. Mój brat za to stał opierając
się o drzwi cały czas mnie obserwując.
– Powiesz
mi o co poszło? – spytał
w końcu.
– Zdenerwowała
mnie – odparłam,
na chwilę się zatrzymując. –
Nie widać? –
uniosłam brwi do góry,
zaczynając znowu krążyć wokół dywanu, ale tym razem w drugą
stronę.
– Widać
– przyznał,
śmiejąc się cicho. –
Powiesz mi o co poszło? – powtórzył.
– Nie
– odparłam
szybko. – Chcę
zostać sama.
– Nie
możesz – pokiwał
głową.
– Mogę
– zatrzymałam
się, zerkając na blondyna. –
Nic nie rozwalę, ani nie
wyskoczę z okna –
przewróciłam oczami. –
Po prostu potrzebuję
chwili w samotności –
powiedziałam łagodnie
mimo, że w środku aż kipiałam ze złości.
– Na
pewno?
Nie, kurwa, na niby!
– Tak,
Niall – wymusiłam
uśmiech.
Chłopak przez kilka sekund
patrzył na mnie badawczo, a ja walczyłam ze sobą, by się na niego
nie wydrzeć.
– Dobrze
– zgodził
się, w końcu. – Jakbyś
czegoś potrzebowała to wiesz gdzie mnie szukać –
uśmiechnął się do mnie
lekko, po czym opuścił pokój.
Odetchnęłam z ulgą, znowu
zaczynając krążyć po pokoju. Czułam potrzebę rozwalenia czegoś,
ale doskonale wiedziałam, że jeśli zacznę czymś rzucać to Niall
znajdzie się tu z powrotem. Krzyczeć też nie mogłam, dlatego
mocno zaciskałam pięści tak, że paznokcie wbijały mi się w
wewnętrzną część dłoni. Na pewno zostanie po tym ślad.
Cały czas zastanawiałam się,
czy Harry jest teraz z nią i kim ona jest. Jej ostatnie słowa
odbijały się echem w mojej głowie. Nie jestem jego dziwką! Na
pewno nie! Ona nic o nas nie wie! Jesteśmy przyjaciółmi, którzy
trzy razy mieli swoją chwilę słabości... Ale to przecież nic nie
znaczyło, do cholery! Mówiła
też, że on się na mnie patrzył. No i przecież właśnie o to mi
chodziło! Miałam go sprowokować i oczywiście mi się udało. Ta
suka musi być o niego zwyczajnie zazdrosna. Ma pecha i tyle.
– Maggie?
– usłyszałam
za sobą niski głos, na który gwałtownie się odwróciłam. Jak
się okazało był to Harry, opierający się o drzwi tak jak
wcześniej Niall. – W
porządku? – spytał
ostrożnie.
– Nie
– syknęłam,
tym razem chodząc wzdłuż dywanu, jednak po chwili się
zatrzymałam znowu na niego spoglądając. –
Kim ona, do cholery, jest?!
Wiesz jak mnie nazwała?! Powiedziała, że jestem twoją zabawką,
która ci się zaraz znudzi! Wyzwała mnie od dziwek! Jak ona w ogóle
śmie?! Przecież mnie nawet nie zna! Z
resztą ja jej też nie, a już mam ochotę ją zabić! Pierdolona
suka! Nie chce jej w moim
domu, rozumiesz?! –
zaczęłam nawijać i nawet
nie wiem kiedy kędzierzawy znalazł się blisko mnie, zatykając mi
usta dłonią.
– Shhh...–
uciszył mnie. –
Już jej tu nie ma. Od razu
ją wyprowadziłem po tym incydencie i jej noga nigdy więcej tu nie
postanie, dobrze? –
spytał niskim, spokojnym
głosem, na co przytaknęłam powoli.
– Mam
ochotę ją zabić –
syknęłam, kiedy odkrył
moją twarz.
– Tak
wiem – powiedział,
siadając na materac i usadawiając mnie na swoich kolanach.
– Z
chęcią komuś bym przywaliła –
wyznałam, opierając głowę
na jego ramieniu.
– Mam
nadzieję, że nie mi –
zażartował.
– Tobie
w szczególności, bo ją tu zaprosiłeś –
mruknęłam. –
Skąd ty w ogóle ją
znasz? – zerknęłam
na niego.
Chłopak westchnął głośno,
obracając nas tak, że leżałam na łóżku, a on siedział na mnie
okrakiem nachylając się nade mną i trzymając moje ręce nad
głową.
– Co
ty wyprawiasz? – spytałam
zaskoczona.
–
Ograniczam ci ruchy, ponieważ mam zamiar odpowiedzieć na twoje
pytanie – wyjaśnił.
– Zaczynaj
– westchnęłam
ciężko, bojąc się tego co za chwilę usłyszę.
– Poznałem
ją jakieś dwa lata temu, kiedy jeszcze regularnie... hmm...
zabawiałem się z różnymi dziewczynami. Spotkaliśmy
się kilkakrotnie w klubie i za każdym razem lądowaliśmy w łóżku.
Później już sama do mnie
przychodziła i zaczęła sobie robić nadzieje mimo, że ja nie
dawałem jej ku temu powodów.
– Zaprosiłeś
do domu dziewczynę, którą kiedyś regularnie pieprzyłeś?! –
spytałam oburzona. Skinął
niepewnie głową. – Ile
ich tutaj dzisiaj było?
– Maggie...
– mruknął
błagalnie, ale kiedy zauważył, że się nie ugnę westchnął
głośno. – Trzy.
Zamknęłam oczy, próbując nie
wybuchnąć. Na chuj zapraszał tutaj te dziewczyny?!
– Zejdź
ze mnie i wyjdź z mojego pokoju –
powiedziałam przez zęby.
– Maggie...
To wszystko przeszłość. Wiesz, że nie robię już tego co dawniej
– próbował
mnie przekonać.
– Bo
w razie chcicy masz mnie? –
Zaskoczyłam go tym
pytaniem.
– Co?
Nie! Nigdy tak nie traktowałem naszej przyjaźni! –
zaprzeczył. –
Gdyby tak było, to z każdą
możliwą okazją próbowałbym się do ciebie dobrać. Nie
zwierzałbym ci się, ani nie słuchał o twoich problemach. Maggie
do cholery, wiesz przecież, że staram się zmienić –
powiedział na jednym tchu
ciągle patrząc mi w oczy.
Co z nich mogłam wyczytać?
Przerażenie i błaganie. Bał się. Zaraz... on bał się, że mu
nie uwierzę. Sama nie wiem czy powinnam... Dobrze wie, że jeśli
teraz kłamie to straci moje zaufanie na długi czas. Co robić?
– Mówisz
prawdę? – spytałam.
– Jeszcze
nigdy ciebie nie okłamałem i nie zamierzam –
odparł bez żadnego
zastanowienia, jednak widząc moje zawahanie, kontynuował: –
Zadam ci proste pytanie.
Czy ciebie teraz całuję? –
Zmarszczyłam brwi, kręcąc
głową – Masz
na sobie ubrania? –
Skinęłam głową, ciekawa
do czego zmierza. – Cóż.
Jeśli bym nie szanował twojego zdania, nie próbowałbym się
tłumaczyć tylko rzuciłbym się na ciebie, bo muszę przyznać, że
cholernie seksownie dzisiaj wyglądasz. Jednak wiem, że nie mogę
pozwolić na to byś przestała mi ufać, a poza tym, oboje nie
chcemy wpadki przed resztą.
Oh...
Oh...
Zatkało mnie. On się
powstrzymuje dla mnie. Bo szanuje moje zdanie. Niech ktoś mi jeszcze powie,
że on nie jest zdolny do poświęceń i przyjaźni to przysięgam,
że walnę tego
kogoś patelnią w twarz.
– Możesz
ze mnie zejść? –
spytałam.
– Dalej
jesteś zła? – westchnął
zrezygnowany.
– Nie.
Masz urodziny, a ja jeszcze nie dałam tobie prezentu –
uśmiechnęłam się
złośliwie.
Styles odwzajemnił gest, schodząc
z mojego ciała i siadając na materacu. Ja w między czasie wstałam
podchodząc do komody, wysuwając szufladę, by wyciągnąć
prezent. Gdy trzymałam już go w ręku odwróciłam się do
kędzierzawego idąc w jego kierunku. Pierwszy raz widziałam, jak
nie miał co ze sobą zrobić, kiedy stanęłam przed nim i bez
dłuższego zastanowienia usiadłam okrakiem na jego kolanach, przez
co moja sukienka podwinęła się niebezpiecznie wysoko.
– Wszystkiego
najlepszego –
wyszczerzyłam się, dając
mu do ręki ozdobną torebeczkę.
Z bardzo bliska obserwowałam, jak
ze skupieniem sprawdzał co jest w środku. Gdy wyciągnął z niej
markowe pudełko spojrzał na mnie porozumiewawczo, na co w
odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami. Otworzył je, a jego oczy
momentalnie się rozszerzyły. Wyciągnął czarny zegarek
przyglądając mu się i dotykając opuszkami palców. Wyglądało to
tak jakby sprawdzał, czy aby jest prawdziwy. Zaśmiałam się pod
nosem, kiedy zwinnie owinął go wokół prawego nadgarstka i zapiął
pasek na odpowiedniej dziurce. Znowu na mnie spojrzał, ale tym razem
na dłużej.
– Chciałbym
ci podziękować, ale nie wiem czy mogę... –
westchnął.
– Jeśli
wszystkie ubrania zostaną na swoim miejscu, to możesz próbować –
powiedziałam, uśmiechając
się łobuzersko. No przynajmniej mam taką nadzieję...
Harry nie zwlekał długo. Ujął
moją twarz w swoje dłonie początkowo kilkakrotnie muskając moje
wargi, aż w końcu przywierając do nich na dłużej. Kiedy
odwzajemniłam pocałunek zjechał rękoma po mojej talli zatrzymując
się na biodrach, za które przysunął mnie bliżej siebie. Zdawałam
sobie sprawę z tego, jak wiele w tym momencie ryzykujemy, ale
starałam się o tym nie myśleć.
Wplątałam swoje palce w jego
włosy co jakiś czas lekko za nie pociągając, uzyskując ciche
jęknięcia Stylesa prosto w moje usta. Ten z kolei wziął w zęby
moją dolną wargę ciągnąc z nią, przez co to ja tym razem jęknęłam.
– Maggie
– wymruczał
sfrustrowany, opierając swoje czoło o moje. –
Jeśli jeszcze
raz się tak pocałujemy, to stracę kontrolę, a dobrze wiemy, że
nie możemy sobie na to pozwolić –
powiedział, oddychając
ciężko.
– Rozumiem
– odparłam.
– Wracaj
do gości.
– Nie idziesz ze mną? –
spytał.
– W
sumie chyba z nikim już się nie pobiję –
zaśmiałam się, schodząc
z jego kolan. – Chodźmy.
Okeeeeej, wreszcie zaczyna coś się dziać w opowiadaniu. Chociaż w sumie to jeszcze nic w porównaniu do tego co szykuję wam później, hihi :) Wiem, że mi nie wypada, ale uwielbiam końcówkę tego rozdziału. Nic nie mogę na to poradzić, eeeej!
Wiecie co jeszcze uwielbiam? Was! Jesteście cudowne! xxx
Przypominam, że możecie zadawać pytania dla bohaterów i dla mnie :)
eM's x
Omg ja pierdziu ale suka z tej laski jak mogla tak powiedziec do meg jest mogla myslalam ze cos wiecej miedzy nimi sie zdatzy ale jest mega harry jest kochany tez takiego chce czekan na nn
OdpowiedzUsuńzajebisty, Harry jest taki ajwijaodjwaoid <3 końcówka najlepsza! jesteś cudowna:)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w Harry'm w tym opowiadaniu, serio! Uwielbiam relację jego i Meg, jestem mega ciekawa czy będą razem! :D Czekam na następny!!
OdpowiedzUsuńW zupełności się z Tobą zgadzam, końcówka jest najlepszą częścią tego rozdziału. Właściwie to cały rozdział jest doskonały, jednak końcówka jest moją ulubioną. Uwielbiam czytać Twoje opowiadania, zawsze piszesz tak dokładnie, z taką lekkością, tak, że nie chcę aby rozdział się kończył. Bardzo zazdrościłam Ci i nadal zazdroszczę talentu. Nigdy nie miałam uwag co do rozdziału i tym razem też ich nie mam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Di.x
Jestem dumna z Harrego! :) zachował się bardzo ładnie :D
OdpowiedzUsuńpowiem szczerze że zaimponował mi i to bardzo :) Za to ta cała lasencja wkurzyła mnie i wcale nie dziwie się Meg że tak zareagowała. Ja to bym od razu przycedziła tej paniusi.
Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał, nie ma co ukrywać wyszedł Ci zajebiście i jak zwykle z niecierpliwieniem czekam na kolejny, bo z rozdziału na rozdział robi się coraz to ciekawiej :)
Pozdrawiam Asiek.
świetny rozdział, a ja uwielbiam też końcówkę rozdziału i Ciebie :)
OdpowiedzUsuńAh, te imprezy urodzinowe :P
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D
Brak mi słów... co by tu jeszcze napisać... życzę weny :D
Chciałabym powiedzieć, że to mój ulubiony rozdział, ale każdy kolejny jest moi ulubionym! Na pewno wolę tą część od poprzedniej! Boże, nie mogę się doczekać, co będzie dalej! Ahhh!! Kocham Cię!
OdpowiedzUsuńJoie. xx
Dzieje się! Żałuję, że Maggie nie wkopała tamtej, ale muszę przyznać, że później Harry ładnie się zachował. Rozdział, jak zawsze cudowny x
OdpowiedzUsuńMeeega
OdpowiedzUsuństrasznie podoba mi się relacja Maggie i Harry'ego.
OdpowiedzUsuńdobrze, że chłopak nie pieprzy jej w każdym możliwym momencie i stara się szanować jej zdanie co o ich relacji :)
rozdział bardzo fajny i przyjemny. ciągle zastanawiam się co wymyślisz na dalsze rozdziały i już nie mogę się doczekać następnej części.
pozdrawiam i życzę weny ♥
piękny <3
OdpowiedzUsuń