05. „PRZYJACIELE”

          Poniedziałek. Jak zwykle rano zadzwonił mój budzik informując, że pora szykować się do szkoły. Dosyć niechętnie zrzuciłam z siebie kołdrę, a następnie wstałam z łóżka. Westchnęłam głośno zgarniając ubrania, które wczoraj sobie przygotowałam i udałam się do łazienki. Od razu zabrałam się za umycie zębów i twarzy oraz za ogarnięcie włosów i zrobienie delikatnego makijażu. Zdjęłam przez głowę za duży t-shirt, po czym nałożyłam stanik, czyste majtki i skarpetki. Później przyszła pora na luźne grafitowe dresy, czarną szeroką koszulkę i czerwoną koszulę, którą przewiesiłam przez biodra.
          Wyglądając już mniej więcej jak człowiek wyszłam z łazienki z powrotem idąc do sypialni, by zgarnąć torbę z butami, wodą i ubraniami na zmianę. Razem ze swoim bagażem udałam się do kuchni, gdzie zamierzałam zjeść jakieś śniadanie.
          Ku mojemu zdziwieniu w pomieszczeniu kuchennym zastałam Harry'ego. Twierdząc po zapachu przygotowywał właśnie tosty z serem. Kędzierzawy po raz kolejny z rana paradował bez koszulki, ale tym razem w luźno opuszczonych rurkach, które odsłaniały kawałek materiału i gumkę od bokserek. Odruchowo zagryzłam dolną wargę, kiedy mięśnie na jego plecach co chwilę się napinały, kiedy przekrajał chleb tostowy na pół. Chcąc, nie chcąc mam cholernie atrakcyjnego przyjaciela i wcale nie dziwię się tym wszystkim dziewczynom, które do tej pory mu uległy. Chłopak ma zdolności do uwodzenia płci przeciwnej, o czym sama się przekonałam lądując z nim kilkakrotnie w łóżku. Ygh, nie wspominając o tym, że na prawdę potrafi zadowolić pod względem seksualnym...
          Potrząsnęłam przecząco głową odrzucając od siebie ostatnią myśl. To było nieprzyzwoite z mojej strony. Mimo to i tak wiedziałam, że on jako facet myśli o mnie tak samo. Ba, sam kilkakrotnie mi się do tego przyznał. Przykład? Jego urodziny. Zdaję sobie sprawę, że sama go wtedy sprowokowałam, ale liczy się sam fakt.
– Podziwiasz teraz moje plecy, czy bez żadnych skrupułów postanowiłaś pożerać wzrokiem moje pośladki?
Moje myśli zostały przerwane przez głos rozbawionego Stylesa, który powoli odwrócił się w moim kierunku. Najgorsze było to, że miał rację w obu przypadkach.
– Jeśli mam być szczery to z przodu mam nieco więcej do podziwiania – poruszył zabawnie brwiami, na co pokiwałam głową z niedowierzaniem.
– Od zawsze zadziwiała mnie ta twoja skromność – skrzyżowałam ręce na piersiach. – Co robisz tak wcześnie na nogach?
– Muszę dzisiaj jechać do miasta pozałatwiać parę spraw – wytłumaczył. – Zrobiłem tosty. Zjesz ze mną? – spytał, niosąc talerz z pięcioma grzankami.
– Mogę się skusić na jednego – wzruszyłam ramionami, zostawiając torbę w rogu, a następnie siadając do stołu.
To nie była żadna ironia z tym, że większość tostów będzie dla niego. Chłopcy zdążyli już przyzwyczaić się do tego, że jem dwa razy mniej od nich, a czasami jeszcze mniej. Czepiają się, że to jest niezdrowe i przez to mogę wrócić do niektórych chorób. Najbardziej straszą mnie anemią i anoreksją, jednak ostatnimi czasy udaje mi się odwrócić ich obawy w żart i wszyscy o tym zapominają. Powinni cieszyć się z postępów jakie ostatnio zrobiłam, bo z jednego małego posiłku udało mi się przejść aż na trzy. Fakt, że w porównaniu do mojego brata, który zagląda do lodówki co pół godziny to mało, ale moim zdaniem osiągnęłam już swój sukces.
– Zjedz jeszcze jednego – polecił Harry, wskazując na ostatniego tosta leżącego na talerzu.
Nie dziwił mnie już nawet to, że podczas kiedy ja zjadłam jedną grzankę, on zdążył pochłonąć trzy.
– Nie chcę – pokręciłam przecząco głową. – Ty zjedz – przysunęłam płaskie naczynie w jego stronę.
– Skąd ty bierzesz energię na zajęcia? – westchnął zrezygnowany.
– Możemy nie zaczynać tego tematu po raz kolejny? – mruknęłam, opierając się na krześle.
– Nie chcę cię z rana denerwować, więc dobrze. Pomęczę cię kiedy indziej – uśmiechnął się złośliwie, na co tylko przewróciłam oczami. – Chodź zawiozę cię do szkoły – powiedział, wstając od st0łu.
– Może najpierw byś się ubrał? – przejechałam wzrokiem od jego klatki piersiowej do twarzy.
– Nie mów, że ci się to nie podoba – poruszył kilkakrotnie brwiami w górę i w dół.
– Z troski o twoje ego, odmówię odpowiedzi na to pytanie – pokazałam mu język.
– Wiem, że tak – odpowiedział pewnie, a następnie udał się do wyjścia z kuchni. – Za pięć minut widzimy się w samochodzie – rzucił, po czym zniknął za rogiem.
          Zaśmiałam się pod nosem wstając od stołu i kierując się do przedpokoju, po drodze zgarniając swoją torbę. Na miejscu wsunęłam na stopy karmelowe trapery, w okół szyi owinęłam ciemnobeżowy szalik, a na końcu założyłam czarną, sięgającą do połowy pośladków kurtkę. Po przeglądnięciu się w lustrze i stwierdzeniu, że wyglądam całkiem normalnie, opuściłam dom.
         Auto Harry'ego znajdowało się na uboczu, więc właśnie tam się skierowałam. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam szatyna siedzącego już na miejscu kierowcy. Jak on tam się dostał?
– Jak się tu znalazłeś? Nie mijaliśmy się w przedpokoju – spytałam wchodząc do środka.
– Magia – zaśmiał się, odpalając silnik. – Zapnij pasy.
Przewróciłam oczami wykonując jego polecenie, a Styles w między czasie wyjechał na ulicę. Cały czas nie mogłam pozbyć się myśli, jak kędzierzawy znalazł się w samochodzie. Wyszedł przez okno? Ale po co? To by było bez sensu... Wiem! Przecież jego pokój jest blisko wyjścia na taras i na tyły domu. Jednak cały czas nie wiem dlaczego tak zrobił. Aż tak mu zależało, by być szybciej? Czasami tak ciężko go rozgryźć...
          Mimo, że był ranek to nie ominęły nas korki na głównych ulicach Nowego Jorku. Normalka. Ludzie jechali do pracy, szkół i tak dalej. Stojąc na światłach dopiero zwróciłam uwagę na to, jaka ładna jest dzisiaj pogoda. Świeciło słońce, a niebo było jasnoniebieskie co świadczyło o nieco niższej temperaturze poniżej zera.
          W pewnym momencie pogłośniłam radio, by zabić trwającą miedzy nami ciszę. Harry mruknął podirytowany, kiedy zdjęłam mu okulary z nosa i nałożyłam je na swój. Po chwili jednak śmiał się z mojego przepięknego wykonania piosenki Rihanny.
– Brałaś leki? – spytał, kiedy utwór dobiegł końca, a my ruszyliśmy z miejsca.
– Nie biorę przecież żadnych leków – zmarszczyłam czoło, zerkając na niego.
– A powinnaś – westchnął zrezygnowany, po czym uśmiechnął się złośliwie.
– Wal się – mruknęłam, krzyżując ręce na piersiach i opierając się o siedzenie, jednocześnie sygnalizując moje urażenie.
– O nie. Wolę byś ty się tym zajęła – powiedział rozbawiony, zabierając mi swoje okulary.
– Harry! – upomniałam go, podnosząc głos.
– No co? Po małym szkoleniu, wiesz jak mnie zadowolić – wzruszył ramionami.
– Nie masz żadnych skrupułów – pokiwałam głową z niedowierzaniem.
– Gdybym ich nie miał to dobierałbym się do ciebie u nas w domu, a oboje dobrze wiemy, że to byłoby nierozsądne.
– Cała nasza relacja jest nierozsądna od kąd pierwszy raz wylądowaliśmy w łóżku, Styles – zauważyłam.
– Od kąd zaczęliśmy się lepiej poznawać – poprawił mnie, śmiejąc się cicho pod nosem, ale kiedy skarciłam go wzrokiem, zaraz przestał. – Dobra już nic nie mówię – westchnął zrezygnowany.
          Reszta drogi minęła nam głównie w ciszy. Moje myśli skupiły się na tym, co powiem dzisiaj Jaredowi. Wiem tylko tyle, że chcę ukończyć instruktaż z hip hopu. Ciekawi mnie, jak to wszystko będzie wyglądało. Czy sobie poradzę? Nie mam pojęcia, ale jeśli mi się uda to będę mogła zarabiać w Broadway Dance Center. Wróć. Będę mogła legalnie zarabiać pieniądze w wymarzonej szkole dzieląc się z innymi swoją pasją. Wow! To wydaje się takie nierealne. Od kąd pokochałam taniec chciałam zostać choreografką, do której będą dzwonić z propozycjami na warsztaty. Nigdy nie sądziłam, że moje marzenia zaczną się tak po prostu spełniać.
          Najgorsze jest w tym wszystkim to, że mogłam przez to wszystko przechodzić z Zaynem u boku. Nie mogę pojąć tego, że kiedy już się do niego przekonałam, całowałam się z nim, spałam w jednym łóżku, zwierzałam się, tak po prostu mi go zabrano. Cholera, to był pierwszy chłopak, do którego dotyku się przekonałam! Gdy wracaliśmy z Paryża do Nowego Jorku zastanawiałam się, jak to będzie wyglądać i nie myślałam tylko o sobie, ale o nas – o mnie i o nim. W jednej chwili wszystko pękło, jak mydlana bańka. Pogrzeb Zayna to było coś strasznego. Uwaga wszystkich zebranych była skupiona na załamanej blondynce, której szloch był głośniejszy od głosu księdza. Widziałam jego zrozpaczonych rodziców i siostry. Reszty nie pamiętam. Zemdlałam i obudziłam się dopiero w domu...
          Jeśli mam być szczera nie sądziłam, że po śmierci mulata spotka mnie coś dobrego w życiu. Myliłam się. Zyskałam nową siłę gdzieś tam w środku, która pozwoliła mi przejść przez to wszystko. Nie wspominając już o tym, że po osiemnastu latach odnalazłam swojego brata i rodzinę. Może to zabrzmi dziwnie, ale takim punktem obalającym złą passę w moim życiu była nieudana próba gwałtu na mojej osobie. Właśnie wtedy znalazłam kogoś kto pomógł mi odbić się od dna. Znalazłam prawdziwego przyjaciela, który od tamtej pory jest ze mną w każdej sytuacji. Kto by pomyślał, że tym kimś będzie Harry? Ja na pewno nie. Kto by pomyślał, że zbuduję z nim taką specyficzną relację? To też nie byłam ja. A teraz? Cóż, teraz jest jeszcze ciekawiej, gdy nasze zachowanie nie jest popierane przez resztę. Jeśli mam być szczera to myślę, że właśnie to nas nakręca do różnych złośliwości przy innych. A seks? Cóż, seks to sprawa naszych zachcianek, które bez żadnych zobowiązań możemy sobie zaspokoić.
– Jesteśmy – poinformował mnie Styles, wyrywając z zamyślenia.
Bez słowa odpięłam pasy, zgarniając torbę z wycieraczki. Już chciałam otwierać drzwi, kiedy zatrzymał mnie jego głos.
– Masz jakieś plany po zajęciach? – spytał, zerkając na mnie.
– Jak na razie nie.
– W takim razie co powiesz na wypad do centrum na kawę, czy coś w tym stylu? Dawno nigdzie nie wychodziliśmy – zaproponował.
– Okej – zgodziłam się. – Kończę zajęcia o czternastej.
– Będę – skinął głową, na co się uśmiechnęłam, a następnie otworzyłam drzwi by móc wyjść. – Maggie?
– Hmm? – odwróciłam się ponownie w jego stronę.
– Nie dasz mi buziaka na pożegnanie? – uśmiechnął się łobuzersko, po czym ułożył usta w dzióbek.
– Dopóki nie przegrasz zakładu, nie masz na co liczyć, Styles – przewróciłam oczami, po czym wysiadłam z samochodu. Zamykając samochód, słyszałam tylko jego gardłowy śmiech i niskie: Do później, mała!”. Co ja z nim mam... Dlaczego akurat z nim musiałam znaleźć wspólny język?! Nie wiem, ale mam teraz za swoje...
           
           Na dzisiejszych zajęciach nie robiliśmy nic nowego. Przypominaliśmy sobie wszystkie ułożone dotąd układy, a później mieliśmy solówki. Było to na tyle urozmaicone, że ćwiczyliśmy dzisiaj z drugą grupą pod okiem wszystkich naszych choreografów. Udało mi się znaleźć chwilkę na rozmowę z Jamesem, który wyznał, że zdecydował się na zrobienie fachu ze wszystkich styli tutaj uczonych. Dobrze zrobił, ponieważ na prawdę potrafi odnaleźć się w każdym rodzaju tańca. Jak dobrze pójdzie to za jakiś czas to my będziemy uczyć innych nowych umiejętności. Dalej nie mogę się przyzwyczaić do tej myśli...
           Zastanawia mnie jedna rzecz. Jaki cel ma Harry chcąc się ze mną spotkać. Mam dziwne przeczucie, że coś się święci. Nie mam pojęcia co to takiego, ale po prostu podpowiada mi to rozsądek. Może nie wytrzymał i zaliczył jednorazową przygodę? Jeśli tak, to dlaczego? Coś musiałoby go zdenerwować. Nie. Gdyby tak było, to przyszedłby do mnie porozmawiać... ale przecież mamy zakład. Nie przyszedł do mnie, bo wiedział, że może go przegrać. Matko, wpadam w jakąś paranoję! To przecież normalne, że przyjaciel chce spędzić ze mną trochę czasu. Muszę przestać szukać drugiego dna w każdej sytuacji, bo w końcu źle to się skończy...
          Nim się obejrzałam zajęcia dobiegły końca. Serce waliło mi jak opętane na samą rozmowę z Jaredem. Właściwie nawet nie wiem dlaczego. Przecież nie będzie mnie jeszcze w żaden sposób sprawdzał...
Poczekałam aż wszyscy wyszli z sali, a następnie podeszłam do choreografa hip hopu prosząc o chwilę rozmowy.
Domyślam się, że chodzi ci o propozycję instruktażu powiedział ciemnoskóry mężczyzna opierając się plecami o lustro.
Tak, zdecydowałam się na jeden styl oznajmiłam, Jenkins się uśmiechnął. Wiedział dokładnie co wybrałam.
Hip hop? spytał.
W odpowiedzi skinęłam kilkakrotnie głową również nie mogąc powstrzymać unoszących się kącików ust.
Mam w związku z tym jedno pytanie westchnęłam. Chciałabym wiedzieć, czy gdyby udało mi się przejść całe szkolenie, to czy mogłabym wprowadzić do Broadway'u nową grupę?
Tak myślałem, że o to chodzi zaśmiał się. Chodzi ci o twoich utalentowanych maluchów?
Taaak przeciągnęłam. Przez brak odpowiedniego lokum, nie mogę organizować im zajęć, a te dzieciaki na prawdę mają potencjał, który nie może się zmarnować wyjaśniłam.
Cóż, zagadam z naszą władzą, ale myślę, że pani dyrektor będzie przychylna temu pomysłowi powiedział.
Dziękuję! uśmiechnęłam się szeroko.
Nie ma sprawy. Cieszę się, że wybrałaś hip hop i tak między nami myślę, że nie będziesz miała problemu z przejściem szkolenia wyznał, odwzajemniając uśmiech. A teraz zmykaj, bo muszę popracować nad nową choreografią.
Jeszcze raz bardzo dziękuję! Do jutra! pożegnałam się, po czym udałam się do wyjścia z sali.
Od razu skierowałam się do łazienki, gdzie po odświeżeniu przebrałam się w szare rurki i białą bluzkę z rękawem trzy czwarte. Na stopy tradycyjnie założyłam karmelowe trapery. Kiedy poprawiłam włosy i makijaż puściłam pomieszczenie idąc w kierunku szatni. Po drodze zatrzymała mnie Danielle.
Wybieramy się grupką na pizzę. Idziesz z nami? spytała.
Umm, nie mogę. Umówiłam się już z Harry'm wzruszyłam ramionami. Innym razem.
Aha, dobrze. W takim razie bawcie się dobrze powiedziała.
Dlaczego czuję ironię w jej głosie?
Dziękuję, wy też odparłam po czym ją wyminęłam, kontynuując swoją trasę do szatni.
Na miejscu zgarnęłam swoją kurtkę, którą zarzuciłam na ramiona, a wokół szyi zawinęłam ciemnobeżowy szalik. Gdy zarzuciłam torbę na ramię udałam się do wyjścia ze szkoły.
Na parkingu od razu zauważyłam samochód mojego przyjaciela i jego samego siedzącego na miejscu kierowcy. Bez zwlekania ruszyłam w kierunku czarnego audi, kilka sekund później zajmując miejsce obok szatyna.
– Jak zajęcia? – spytał Harry, ruszając z podjazdu.
– Przyjęłam propozycję instruktażu – wyznałam wesoło.
– Spróbowałabyś zrobić inaczej, Meg – popatrzył na mnie znacząco. – Zapnij pasy.
– Chyba bym się nie odważyła – pokazałam mu język.
– Zapnij pasy – powtórzył, na co przewróciłam oczami.
Ten chłopak ma jakąś obsesję na tym punkcie!
– No już, już – westchnęłam, wykonując jego polecenie. – Co ci z tym jest? – mruknęłam pod nosem właściwie sama do siebie.
– Zapinanie pasów równa się bezpieczeństwo, mała.
Mimo, że użył mojego ulubionego zdrobnienia, charakterystycznego dla niego, to można było wyczuć, że coś jest nie tak. Jego głos, był zbyt niski i ochrypły.
– Powiesz mi o co tak na prawdę chodzi? – skrzyżowałam ręce na piersiach.
– O nic – odparł szybko. Zbyt szybko.
Kłamał.
– Harry... Chodzi o chłopaków? – spytałam.
Styles zacisnął mocniej swoje dłonie na kierownicy. Trafiłam w dziesiątkę.
– Louis znowu coś kręci z moją siostrą – westchnął. – Najgorsze jest w tym wszystkim to, że nic nie mogę powiedzieć, bo przez to, że wiedzą o nas mają na mnie haka – zrobił przerwę na głęboki oddech. – Już raz ją zranił i jeśli zrobi to znowu, to przysięgam, że tym razem skopię mu tyłek – dokończył.
– Daj mu szansę. Może zrozumiał swoje błędy i tym razem będzie lepiej.
– Już wiem, jak się czuje Niall, widząc nas razem – mruknął ponuro.
Niekontrolowanie się zaśmiałam, zauważając podobieństwo w obu tych sytuacjach. To takie dziwne, że spięcia między mną, Harrym i moim bratem, będą teraz bardzo podobne do spięć Gemmy, Louisa i Stylesa.
– Wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze? – spojrzał na mnie, starając zachować resztki powagi. – Rozumiem też co czuje Lou, bo kiedy jest ktoś, kto nie akceptuje czyjejś reakcji, to jeszcze bardziej chce się łamać zasady – wyznał i tym razem już nie mógł powstrzymać uśmiechu. – Nie patrz się tak na mnie!
– Ale jak?! Nic nie poradzę, że Gemma z Louisem stają się naszymi odpowiednikami – powiedziałam rozbawiona.
– To jest chore – pokiwał głową z niedowierzaniem.

          Resztę drogi do centrum spędziliśmy na przekomarzaniu się. Ja uświadamiałam Harry'ego co może zajść między naszym przyjacielem, a jego siostrą, na co Harry groził mi... seksem. Wiem, że to dziwne, ale tak właśnie było. Przy każdym moim słowie mówił coś nowego. W końcowym efekcie dowiedziałam się, że mnie upije, przywiąże do łóżka i... hmm... jak by to ująć... Zrobi wszystko, bym miała problemy z chodzeniem na następny dzień. Tak, to jest najodpowiedniejszy skrót tego wszystkiego. To jest właśnie mój troskliwy, przemiły, uczuciowy przyjaciel...
          Po znalezieniu miejsca na parkingu podziemnym, udaliśmy się do widny, która z kolei zawiozła nas na trzecie piętro, gdzie znajdowała się mała kawiarenka. We dwójkę zamówiliśmy sobie po kawie z mlekiem i jabłeczniku, a następnie usiedliśmy przy stoliku w rogu pomieszczenia. Nasza rozmowa zaczyna się od pytania o mojego ojca. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie miałam kiedy z nim o tym porozmawiać... Opowiadałam dla Harry'ego, jak wyglądało nasze spotkanie, a ten z podziwem tylko przytakiwał. Dlaczego z podziwem? Nie spodziewał się, że tak ciepło przywitam osobę, którą widzę pierwszy raz na oczy. Właściwie to ja też sama sobie się dziwię. Działałam wtedy pod przypływem chwili.
          Następnym tematem były urodziny Stylesa. Tego dnia to dopiero się działo. Szatyn zaczął wypytywać się mnie o Mary. Chciał wiedzieć, jak doszło do tego incydentu i co dziewczyna mi powiedziała. Sama nie pamiętałam za wiele. W głowie mam tylko jej słowa o tym, że jestem kolejną dziwką mojego przyjaciela, to, że się z nią szarpałam oraz moją wściekłość, kiedy Harry trzymał w objęciach tamtą sukę. Czy to normalne, że byłam wtedy zazdrosna?
– Ale przyznaj, że później sobie odreagowałaś tą bójkę – uśmiechnął się złośliwie.
– A ty swoją wielką wściekłość na mnie – odgryzłam się. – Co nie zmienia faktu, że było to igranie z ogniem. W każdej chwili ktoś mógł wejść do pokoju.
– Przypominam, że to ty siedziałaś okrakiem na moich kolanach, z mocno podwiniętą sukienką do góry – uniósł brwi do góry. – Cholera, Maggie, gdybym był wtedy bardziej pijany, to...
– Dopiero byśmy mogli mieć kłopoty – dokończyłam za niego.
Kędzierzawy skinął głową, przyznając mi rację.
– Ale nie powiem, to było miłe. Bardzo miłe – przegryzł zębami dolną wargę.
Już chciałam powiedzieć coś złośliwego, związanego z naszym zakładem, kiedy zauważyłam coś niepokojącego. Rudowłosa dziewczyna siedząca kilka stolików od nas. Ciągle ją widzę, od kąd jesteśmy w centrum. Mogłabym to uznać za przypadek, gdyby nie to, że za każdym razem bacznie nas obserwowała. Miała zimne spojrzenie. Gdyby mogła zabijać wzrokiem to przysięgam, że bylibyśmy martwi.
– Nie odwracaj się, ale jakaś dziewczyna, od kąd jesteśmy tutaj, nas śledzi – powiedziałam z powagą.
– Jesteś pewna? – spytał, na co skinęłam głową. – Gdzie?
– Trzy stoliki dalej, rude włosy.
– Okej. W takim razie pójdę odnieść naczynia – puścił do mnie oko, po czym w jedną dłoń chwycił dwie filiżanki za ucho, a w drugą talerzyki.
Przez cały czas obserwowałam poczynania mojego przyjaciela, który długimi krokami zmierzał do lady. Kątem oka widziałam, jak rudowłosa zerka to na mnie, to na niego. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że kojarzyłam skądś tą dziewczynę, ale nie mam pojęcia skąd. O co jej chodzi do cholery?!
          W momencie, kiedy Harry wracał do stolika, lustrowałam jego twarz, na której było widać zrezygnowanie. Gdy znalazł się przy swoim krześle, usiadł na nim opierając swoje łokcie na drewnianej powierzchni.
– Powiem ci kto to, ale masz być spokojna, okej? – powiedział ściszonym głosem, patrząc prosto w moje oczy. Skinęłam głową. – To Mary – mruknął.
– Co?! – wybuchłam.
– Shhhh! – uciszył mnie. – Mam pewien plan, który utrze jej nosa – uśmiechnął się złośliwie.
          Pomysł Stylesa miał na celu odstraszenie nieco tej suki w dość drastyczny sposób, ale za tamtą noc czułam ochotę zemsty i właśnie mam na nią okazję. Najpierw musieliśmy sprawdzić czy dalej będzie nas śledzić, dlatego ubraliśmy się i wyszliśmy z kawiarni. Nasze przypuszczenia okazały się słuszne, kiedy po minucie zauważaliśmy, że dalej mamy ogon. Teraz mogliśmy przejść do realizacji planu Harry'ego.
Szatyn objął mnie ręką, jednocześnie przyciągając do swojego torsu. Przyznam, że to było dość dziwne idąc z nim przytulona w miejscu publicznym. Jednak musiałam trzymać się planu. W chwili, kiedy Harry zainicjował, że mówi mi coś do ucha odepchnęłam go od siebie, jednocześnie uwalniając się od jego objęć. Styles z kolei dość gwałtownie chwycił mnie za rękę, przygważdżając mnie plecami do ściany.
Korzystając z okazji sprawdziłam, gdzie jest ruda.
– Patrzy się? – spytał, opierając ręce na ścianie po obu stronach mojej głowy.
– Tak, siedzi na ławce – odpowiedziałam przenosząc wzrok na chłopaka.
– W takim razie pora na punkt trzeci – powiedział nisko, stopniowo przybliżając twarz do mojej.
Nie zamierzałam robić ruchu w jego kierunku, bo pamiętałam o jednej ważnej rzeczy. Zakład. Jeżeli pocałunek wyjdzie w pełni z inicjatywy kędzierzawego to wygram masaż. Właśnie tak.
No i stało się. Styles musnął moje wargi, jeden raz, drugi czekając na moją chociażby minimalną odpowiedź. Jęknął sfrustrowany, kiedy stałam bez ruchu. Położył obie dłonie na moich policzkach ściskając je lekko przez co moje usta uformowały się w otwarty dziobek. Uśmiechnął się zwycięsko, ponownie przywierając do moich warg, ale tym razem w pocałunek włączając język. Nie wytrzymałam i wreszcie odwzajemniłam gest, owijając ręce wokół szyi Harry'ego. Ygh, nienawidzę tego, że Styles całuje zbyt dobrze przez co długo nie potrafię się powstrzymać. Skoro już o tym mowa to mój przyjaciel właśnie przegrał zakład.
Mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy chłopak odsunął się ode mnie.
– Właśnie przegrałeś zakład, wiesz? – mruknęłam zadowolona.
– Jaki zak... O kurwa! – zabrał ręce z mojej twarzy, przeczesując swoje włosy.
– Jeden dzień. Wytrzymałeś jeden dzień – zachichotałam, żartobliwie głaszcząc zewnętrzną częścią dłoni jego policzek. – Jakie to słodkie.
– To nie powinno się liczyć! – mruknął. – Wrobiłaś mnie!
– Ty też próbowałeś dzisiaj rano – zauważyłam rozbawiona. – Z taką różnicą, że to ja odniosłam sukces.
Chłopak już chciał coś powiedzieć, kiedy gdzieś z boku usłyszeliśmy chrząknięcie. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to to, że Mary nie wytrzymała i do nas podeszła, ale myliłam się. To była Danielle z wysoko uniesionymi brwiami.
Cholera! Jak dużo widziała?!
– Hej – skrzyżowała ręce na piersiach.
– Cześć Dan – Styles przywitał się jakby nigdy nic. – Co tu robisz?
– Jestem z grupą na pizzy – odparła. – A wy?
– Byliśmy w kawiarni, a teraz mamy zamiar jechać do domu – wzruszył ramionami. – Wiesz, trzeba dopilnować, by Meg wróciła do normalnego odżywiania się – dodał, szturchając mnie łokciem.
– Nie musisz mnie pilnować – przewróciłam oczami.
– Owszem muszę – droczył się, na co westchnęłam zrezygnowana.
– To dobrze, że się o nią troszczysz, Hazz – kręcono włosa uśmiechnęła się. Jak na moje oko niezbyt szczerze. – Ja będę lecieć do reszty.
– Okej. Baw się dobrze – powiedział.
– Wy też – mruknęła, odwracając się na pięcie i odchodząc od nas.
Jak on może zachowywać się tak normalnie?! Przecież prawdopodobnie przed chwilą zostaliśmy przyłapani na pocałunku. Cholera, przecież dla Danielle to będzie kolejny pretekst, by w każdej wolnej chwili prawić mi wykłady o tym, jak bardzo Harry jest zły. Co więcej. Jeśli o incydencie dowie się Niall to chyba dostanie zawału.
Zakryłam twarz w dłoniach, kiedy zorientowałam się, że mój przyjaciel lustruje mnie wzrokiem.
– Co jest? – spytał.
Trzymajcie mnie!
– Jeszcze się pytasz?! – wyrzuciłam ręce w powietrze. – Nie wiemy ile Danielle zdążyła zobaczyć! Jak mogłeś w ogóle być taki przy niej spokojny, jakby nic się nie wydarzyło?!
– Jeżeli powstałaby niezręczna sytuacja to byłoby oczywiste, że coś jest nie tak – wytłumaczył. – Teraz przynajmniej nie może nam zarzucić dziwnego zachowania – uśmiechnął się pokrzepiająco.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć. Byłam w szoku. Byłam przerażona. Cholera, a miałam przeczucie, że coś się wydarzy!
          Bez słowa wyminęłam Harry'ego kierując się w stronę windy. Kątem oka mogłam zauważyć zmieszanie na twarzy szatyna, ale nie potrafiłam zachować się inaczej. Nie byłam w stanie nazwać tego co się ze mną dzieje. Czułam się... zdemaskowana. W mojej głowie zrodziło się tysiące obaw. Jeżeli ktokolwiek z naszych przyjaciół się o tym dowie to jesteśmy martwi. Przecież od kilku dni nie robię nic innego, tylko przekonuję resztę o tym, że między nami jest tylko przyjaźń. Oni nie zrozumieją tego, że potrafimy czerpać też z niej korzyści bez żadnych zobowiązań.
Po wyjściu z windy, do której Harry nie zdążył dobiec, udałam się do samochodu. Ten pomysł okazał się idiotyczny, bo przecież nie miałam kluczy, by wejść do środka. Jednak z racji tego, że nie mogłam ustać w miejscu, zaczęłam krążyć wokół pojazdu.
          Chwilę później na horyzoncie pojawił się Styles, który odblokował samochód każąc mi usiąść na tył. Nieco zmieszana wykonałam jego polecenie. Kędzierzawy sam zajął miejsce obok mnie zakluczając nas od środka.
Gdy chciałam przesunąć się od chłopaka, ten zwinnym ruchem chwycił mnie za biodra, usadawiając okrakiem na swoich kolanach. Schyliłam lekko głowę, by uniknąć spotkania z sufitem, ale chwilę później byłam skazana na przeszywające spojrzenie mojego przyjaciela.
– Musisz przestać uciekać od problemów, Maggie – powiedział poważnie. – Siedzimy w tym razem, nie zapominaj.
– Jeżeli Danielle powie dla Nialla to nie będziemy mieli spokoju – mruknęłam, zaczynając bawić się nerwowo swoimi palcami.
– Sama mówiłaś, że nie wiadomo ile widziała. Nie ma co się martwić na zapas.
Rozplątał moje dłonie, wplątując je w swoje.
– Ten dzień to jakaś jedna, wielka porażka – westchnęłam płaczliwie, chowając twarz w kurtce szatyna.
– I kto to mówi? To ja z własnej nieuwagi przegrałem zakład – zaśmiał się.
– Jak możesz myśleć teraz myśleć o zakładzie?! – podniosłam głowę, by uderzyć go pięścią w tors.
– Faceci tak mają – wzruszył ramionami, uśmiechając się złośliwie. – Chodź tu – pociągnął mnie za ręce, by sekundę później zamknąć moje ciało w uścisku.
Ponownie schowałam twarz w kurtkę chłopaka, skupiając się na jego dłoniach, które pokrzepiająco gładziły moje w plecy. To jest właśnie mój Harry. Nie ten, jakiego widzi większość ludzi. Ja widzę w nim prawdziwego przyjaciela, który potrafi przystosować się do każdej zaistniałej sytuacji. To jest jedyna osoba, którą znam i zawsze wie co powiedzieć. Nie wiem co bym zrobiła bez niego. Możliwe, że popadłabym w depresję, albo i gorzej...
– Wszystko będzie dobrze, mała – mruknął, całując mnie we włosy.


Łoooooooooooooooooo, ale się porobiłoooo! Nareszcie! Czekałam, aż zacznę publikować te dalsze rozdziały, w których dzieje się coraz więcej, hihi.
Korzystając z okazji chciałabym wam życzyć Wesołych Świąt, Smacznego Jajka, Mokrego Dyngusa i w ogóle nie pijcie za dużo, haha! Kocham was xxx

Pamiętajcie, że możecie zadawać pytania dla mnie i bohaterów.

ask: trueeM
twitter: @eMsiakowa
eM's :)

13 komentarzy:

  1. Boże Kochany aksvsbsksjgxbskkxhvx <3 . Płacze no po prostu zakochałam się w tym rozdziale !. *.* Harry z Maggie są przesłodcy i przefajni ^^ . Uwielbiam ich razem . Mam nadzieje ze Danielle nie widziała za dużo c: . Nie mogę się doczekać następnego !. :)

    Wesołych Świąt tobie też ♥.

    Pozdrawiam x.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tobie również szczęśliwych świąt :))
    Nie mam dzisiaj za bardzo weny na komentowanie xd wiec coz napisze tylko ze kocham ten rozdzial jak z reszta kazdy inny i co? Czekam na rozwoj akcji miedzy Harrym i Maggie ;))
    Sophie

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaa, świetny świetny :D Tak myślałam,że to Harry przegra zakład. Ciekawe jak dużo widziała Danielle.. Czekam na następny!! Weny :)

    Tobie również wesołych świąt :*

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja mam pytanie do CB
    Czemu zablokowała Sweet Sounds od His Voice?????

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne, super ze coś się zaczyna dziać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ile się dzieje :) Świetny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  7. i jak zwykle Twój rozdział mnie zachwycił ♥
    uwielbiam czytać Twoją historię i nawet nie da się opisać, jak się czuje gdy czytam kolejne linijki tekstu.
    Danielle tutaj wydaje mi się dziwna... jakby coś kombinowała, miała jakiś plan czy coś. Jak zwykle lubię jej postać, to u Ciebie mam ochotę ją zabić. zastanawiam się czy powie reszcie o pocałunku Maggie i Harry'ego czy nie...
    Z niecierpliwieniem czekam na następny rozdział ♥
    pozdrawiam, Zoe ♥
    http://fanfiction-promise.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. *,* piękny rozdział, kocham ich xd są tacy słodcy :') chciałabym takiego chłopaka. Coś przeczuwam, że oni będą razemxddd mądra jestem Niall chyba będzieeee zły ;D czekam na następny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Trololo :D Podoba mi się relacja Meggie i Hazzy, ich zachowanie jest takie słodkie;)
    Zakuło mnie coś kiedy wspomniałaś o Zaynie, na prawdę zrobiło mi się bardzo smutno, normalnie tęsknie za nim w tym opowiadaniu!
    Mam wrażenie, że Danielle ich widziała, ciekawe czy komuś powie albo może nie widziała nic? Aj, przekonamy się w dalszych rozdziałach! :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam Asiek.

    OdpowiedzUsuń
  10. O matko!
    Znalazłam tego bloga dzisiaj... Sama nie wiem, jak, ale to nieważne...
    ZAKOCHAŁAM SIĘ <3
    Harry jest taki MEGGA słodki <3 Boziu fnveribniejfbmeijornbeiurbnhkijefmbijemnfofmoier
    Będę czytać i czekam z niecierpliwością na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. czekam z niecierliwością piękny <3

    OdpowiedzUsuń