Poniedziałek. Jak zwykle rano zadzwonił mój budzik informując, że
pora szykować się do szkoły. Dosyć niechętnie zrzuciłam z
siebie kołdrę, a następnie wstałam z łóżka. Westchnęłam
głośno zgarniając ubrania, które wczoraj sobie przygotowałam i
udałam się do łazienki. Od razu zabrałam się za umycie zębów i
twarzy oraz za ogarnięcie włosów i zrobienie delikatnego makijażu.
Zdjęłam przez głowę za duży t-shirt, po czym nałożyłam stanik,
czyste majtki i skarpetki. Później przyszła pora na luźne
grafitowe dresy, czarną szeroką koszulkę i czerwoną koszulę,
którą przewiesiłam przez biodra.
Wyglądając już mniej więcej jak człowiek wyszłam z łazienki z
powrotem idąc do sypialni, by zgarnąć torbę z butami, wodą i
ubraniami na zmianę. Razem ze swoim bagażem udałam się do kuchni,
gdzie zamierzałam zjeść jakieś śniadanie.
Ku mojemu zdziwieniu w pomieszczeniu kuchennym zastałam Harry'ego.
Twierdząc po zapachu przygotowywał właśnie tosty z serem.
Kędzierzawy po raz kolejny z rana paradował bez koszulki, ale tym
razem w luźno opuszczonych rurkach, które odsłaniały kawałek
materiału i gumkę od bokserek. Odruchowo zagryzłam dolną wargę,
kiedy mięśnie na jego plecach co chwilę się napinały, kiedy
przekrajał chleb tostowy na pół. Chcąc, nie chcąc mam cholernie
atrakcyjnego przyjaciela i wcale nie dziwię się tym wszystkim
dziewczynom, które do tej pory mu uległy. Chłopak ma zdolności do
uwodzenia płci przeciwnej, o czym sama się przekonałam lądując z
nim kilkakrotnie w łóżku. Ygh, nie wspominając o tym, że na
prawdę potrafi zadowolić pod względem seksualnym...
Potrząsnęłam przecząco głową odrzucając od siebie ostatnią
myśl. To było nieprzyzwoite z mojej strony. Mimo to i tak
wiedziałam, że on jako facet myśli o mnie tak samo. Ba, sam
kilkakrotnie mi się do tego przyznał. Przykład? Jego urodziny.
Zdaję sobie sprawę, że sama go wtedy sprowokowałam, ale liczy się
sam fakt.
– Podziwiasz teraz moje plecy, czy bez żadnych skrupułów
postanowiłaś pożerać wzrokiem moje pośladki?
Moje myśli zostały przerwane przez głos rozbawionego Stylesa,
który powoli odwrócił się w moim kierunku. Najgorsze było to, że
miał rację w obu przypadkach.
– Jeśli mam być szczery to z przodu mam nieco więcej do
podziwiania – poruszył zabawnie brwiami, na co pokiwałam głową
z niedowierzaniem.
– Od zawsze zadziwiała mnie ta twoja skromność – skrzyżowałam
ręce na piersiach. – Co robisz tak wcześnie na nogach?
– Muszę dzisiaj jechać do miasta pozałatwiać parę spraw –
wytłumaczył. – Zrobiłem tosty. Zjesz ze mną? – spytał,
niosąc talerz z pięcioma grzankami.
– Mogę się skusić na jednego – wzruszyłam ramionami,
zostawiając torbę w rogu, a następnie siadając do stołu.
To nie była żadna ironia z tym, że większość tostów będzie
dla niego. Chłopcy zdążyli już przyzwyczaić się do tego, że
jem dwa razy mniej od nich, a czasami jeszcze mniej. Czepiają się,
że to jest niezdrowe i przez to mogę wrócić do niektórych
chorób. Najbardziej straszą mnie anemią i anoreksją, jednak
ostatnimi czasy udaje mi się odwrócić ich obawy w żart i wszyscy
o tym zapominają. Powinni cieszyć się z postępów jakie ostatnio
zrobiłam, bo z jednego małego posiłku udało mi się przejść aż
na trzy. Fakt, że w porównaniu do mojego brata, który zagląda do
lodówki co pół godziny to mało, ale moim zdaniem osiągnęłam
już swój sukces.
– Zjedz jeszcze jednego – polecił Harry, wskazując na
ostatniego tosta leżącego na talerzu.
Nie dziwił mnie już nawet to, że podczas kiedy ja zjadłam jedną
grzankę, on zdążył pochłonąć trzy.
– Nie chcę – pokręciłam przecząco głową. – Ty zjedz –
przysunęłam płaskie naczynie w jego stronę.
– Skąd ty bierzesz energię na zajęcia? – westchnął
zrezygnowany.
– Możemy nie zaczynać tego tematu po raz kolejny? – mruknęłam,
opierając się na krześle.
– Nie chcę cię z rana denerwować, więc dobrze. Pomęczę cię
kiedy indziej – uśmiechnął się złośliwie, na co tylko
przewróciłam oczami. – Chodź zawiozę cię do szkoły –
powiedział, wstając od st0łu.
– Może najpierw byś się ubrał? – przejechałam wzrokiem od
jego klatki piersiowej do twarzy.
– Nie mów, że ci się to nie podoba – poruszył kilkakrotnie
brwiami w górę i w dół.
– Z troski o twoje ego, odmówię odpowiedzi na to pytanie –
pokazałam mu język.
– Wiem, że tak – odpowiedział pewnie, a następnie udał się
do wyjścia z kuchni. – Za pięć minut widzimy się w samochodzie
– rzucił, po czym zniknął za rogiem.
Zaśmiałam się pod nosem wstając od stołu i kierując się do
przedpokoju, po drodze zgarniając swoją torbę. Na miejscu wsunęłam
na stopy karmelowe trapery, w okół szyi owinęłam ciemnobeżowy
szalik, a na końcu założyłam czarną, sięgającą do połowy
pośladków kurtkę. Po przeglądnięciu się w lustrze i
stwierdzeniu, że wyglądam całkiem normalnie, opuściłam dom.
Auto Harry'ego znajdowało się na uboczu, więc właśnie tam się
skierowałam. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam szatyna siedzącego
już na miejscu kierowcy. Jak on tam się dostał?
– Jak się tu znalazłeś? Nie mijaliśmy się w przedpokoju –
spytałam wchodząc do środka.
– Magia – zaśmiał się, odpalając silnik. – Zapnij pasy.
Przewróciłam oczami wykonując jego polecenie, a Styles w między
czasie wyjechał na ulicę. Cały czas nie mogłam pozbyć się
myśli, jak kędzierzawy znalazł się w samochodzie. Wyszedł przez
okno? Ale po co? To by było bez sensu... Wiem! Przecież jego pokój
jest blisko wyjścia na taras i na tyły domu. Jednak cały czas nie
wiem dlaczego tak zrobił. Aż tak mu zależało, by być szybciej?
Czasami tak ciężko go rozgryźć...
Mimo, że był ranek to nie ominęły nas korki na głównych
ulicach Nowego Jorku. Normalka. Ludzie jechali do pracy, szkół i
tak dalej. Stojąc na światłach dopiero zwróciłam uwagę na to,
jaka ładna jest dzisiaj pogoda. Świeciło słońce, a niebo było
jasnoniebieskie co świadczyło o nieco niższej temperaturze poniżej
zera.
W pewnym momencie pogłośniłam radio, by zabić trwającą miedzy
nami ciszę. Harry mruknął podirytowany, kiedy zdjęłam mu okulary
z nosa i nałożyłam je na swój. Po chwili jednak śmiał się z
mojego przepięknego wykonania piosenki Rihanny.
– Brałaś leki? – spytał, kiedy utwór dobiegł końca, a my
ruszyliśmy z miejsca.
– Nie biorę przecież żadnych leków – zmarszczyłam czoło,
zerkając na niego.
– A powinnaś – westchnął zrezygnowany, po czym uśmiechnął
się złośliwie.
– Wal się – mruknęłam, krzyżując ręce na piersiach i
opierając się o siedzenie, jednocześnie sygnalizując moje
urażenie.
– O nie. Wolę byś ty się tym zajęła – powiedział
rozbawiony, zabierając mi swoje okulary.
– Harry! – upomniałam go, podnosząc głos.
– No co? Po małym szkoleniu, wiesz jak mnie zadowolić –
wzruszył ramionami.
– Nie masz żadnych skrupułów – pokiwałam głową z
niedowierzaniem.
– Gdybym ich nie miał to dobierałbym się do ciebie u nas w domu,
a oboje dobrze wiemy, że to byłoby nierozsądne.
– Cała nasza relacja jest nierozsądna od kąd pierwszy raz
wylądowaliśmy w łóżku, Styles – zauważyłam.
– Od kąd zaczęliśmy się lepiej poznawać – poprawił mnie,
śmiejąc się cicho pod nosem, ale kiedy skarciłam go wzrokiem,
zaraz przestał. – Dobra już nic nie mówię – westchnął
zrezygnowany.
Reszta drogi minęła nam głównie w ciszy. Moje myśli skupiły
się na tym, co powiem dzisiaj Jaredowi. Wiem tylko tyle, że chcę
ukończyć instruktaż z hip hopu. Ciekawi mnie, jak to wszystko
będzie wyglądało. Czy sobie poradzę? Nie mam pojęcia, ale jeśli
mi się uda to będę mogła zarabiać w Broadway Dance Center. Wróć.
Będę mogła legalnie zarabiać pieniądze w wymarzonej szkole
dzieląc się z innymi swoją pasją. Wow! To wydaje się takie
nierealne. Od kąd pokochałam taniec chciałam zostać choreografką,
do której będą dzwonić z propozycjami na warsztaty. Nigdy nie
sądziłam, że moje marzenia zaczną się tak po prostu spełniać.
Najgorsze jest w tym wszystkim to, że mogłam przez to wszystko
przechodzić z Zaynem u boku. Nie mogę pojąć tego, że kiedy już
się do niego przekonałam, całowałam się z nim, spałam w jednym
łóżku, zwierzałam się, tak po prostu mi go zabrano. Cholera, to
był pierwszy chłopak, do którego dotyku się przekonałam! Gdy
wracaliśmy z Paryża do Nowego Jorku zastanawiałam się, jak to
będzie wyglądać i nie myślałam tylko o sobie, ale o nas – o
mnie i o nim. W jednej chwili wszystko pękło, jak mydlana bańka.
Pogrzeb Zayna to było coś strasznego. Uwaga wszystkich zebranych
była skupiona na załamanej blondynce, której szloch był
głośniejszy od głosu księdza. Widziałam jego zrozpaczonych
rodziców i siostry. Reszty nie pamiętam. Zemdlałam i obudziłam
się dopiero w domu...
Jeśli mam być szczera nie sądziłam, że po śmierci mulata
spotka mnie coś dobrego w życiu. Myliłam się. Zyskałam nową
siłę gdzieś tam w środku, która pozwoliła mi przejść przez to
wszystko. Nie wspominając już o tym, że po osiemnastu latach
odnalazłam swojego brata i rodzinę. Może to zabrzmi dziwnie, ale
takim punktem obalającym złą passę w moim życiu była nieudana
próba gwałtu na mojej osobie. Właśnie wtedy znalazłam kogoś kto
pomógł mi odbić się od dna. Znalazłam prawdziwego przyjaciela,
który od tamtej pory jest ze mną w każdej sytuacji. Kto by
pomyślał, że tym kimś będzie Harry? Ja na pewno nie. Kto by
pomyślał, że zbuduję z nim taką specyficzną relację? To też
nie byłam ja. A teraz? Cóż, teraz jest jeszcze ciekawiej, gdy
nasze zachowanie nie jest popierane przez resztę. Jeśli mam być
szczera to myślę, że właśnie to nas nakręca do różnych
złośliwości przy innych. A seks? Cóż, seks to sprawa naszych
zachcianek, które bez żadnych zobowiązań możemy sobie zaspokoić.
– Jesteśmy – poinformował mnie Styles, wyrywając z zamyślenia.
Bez słowa odpięłam pasy, zgarniając torbę z wycieraczki. Już
chciałam otwierać drzwi, kiedy zatrzymał mnie jego głos.
– Masz jakieś plany po zajęciach? – spytał, zerkając na mnie.
– Jak na razie nie.
– W takim razie co powiesz na wypad do centrum na kawę, czy coś w
tym stylu? Dawno nigdzie nie wychodziliśmy – zaproponował.
– Okej – zgodziłam się. – Kończę zajęcia o czternastej.
– Będę – skinął głową, na co się uśmiechnęłam, a
następnie otworzyłam drzwi by móc wyjść. – Maggie?
– Hmm? – odwróciłam się ponownie w jego stronę.
– Nie dasz mi buziaka na pożegnanie? – uśmiechnął się
łobuzersko, po czym ułożył usta w dzióbek.
– Dopóki nie przegrasz zakładu, nie masz na co liczyć, Styles –
przewróciłam oczami, po czym wysiadłam z samochodu. Zamykając
samochód, słyszałam tylko jego gardłowy śmiech i niskie: „Do
później, mała!”. Co
ja z nim mam... Dlaczego akurat z nim musiałam znaleźć wspólny
język?! Nie wiem, ale mam teraz za swoje...
Na dzisiejszych zajęciach nie robiliśmy nic nowego. Przypominaliśmy sobie wszystkie ułożone dotąd układy, a później mieliśmy solówki. Było to na tyle urozmaicone, że ćwiczyliśmy dzisiaj z drugą grupą pod okiem wszystkich naszych choreografów. Udało mi się znaleźć chwilkę na rozmowę z Jamesem, który wyznał, że zdecydował się na zrobienie fachu ze wszystkich styli tutaj uczonych. Dobrze zrobił, ponieważ na prawdę potrafi odnaleźć się w każdym rodzaju tańca. Jak dobrze pójdzie to za jakiś czas to my będziemy uczyć innych nowych umiejętności. Dalej nie mogę się przyzwyczaić do tej myśli...
Zastanawia
mnie jedna rzecz. Jaki cel ma Harry chcąc się ze mną spotkać. Mam
dziwne przeczucie, że coś się święci. Nie mam pojęcia co to
takiego, ale po prostu podpowiada mi to rozsądek. Może nie
wytrzymał i zaliczył jednorazową przygodę? Jeśli tak, to
dlaczego? Coś musiałoby go zdenerwować. Nie. Gdyby tak było, to
przyszedłby do mnie porozmawiać... ale przecież mamy zakład. Nie
przyszedł do mnie, bo wiedział,
że może go przegrać. Matko, wpadam w jakąś paranoję! To
przecież normalne, że przyjaciel chce spędzić ze mną trochę
czasu. Muszę przestać szukać drugiego dna w każdej sytuacji, bo
w końcu źle to się skończy...
Nim się obejrzałam zajęcia dobiegły końca. Serce waliło mi jak
opętane na samą rozmowę z Jaredem. Właściwie nawet nie wiem
dlaczego. Przecież nie będzie mnie jeszcze w żaden sposób
sprawdzał...
Poczekałam aż wszyscy wyszli z sali, a następnie podeszłam do
choreografa hip hopu prosząc o chwilę rozmowy.
– Domyślam się, że chodzi ci o
propozycję instruktażu –
powiedział ciemnoskóry
mężczyzna opierając się plecami o lustro.
– Tak, zdecydowałam się na jeden
styl – oznajmiłam,
Jenkins się uśmiechnął. Wiedział dokładnie co wybrałam.
– Hip hop? –
spytał.
W odpowiedzi skinęłam kilkakrotnie głową również nie mogąc
powstrzymać unoszących się kącików ust.
– Mam w związku z tym jedno
pytanie – westchnęłam.
– Chciałabym
wiedzieć, czy gdyby udało mi się przejść całe szkolenie, to czy
mogłabym wprowadzić do Broadway'u nową grupę?
– Tak myślałem, że o to chodzi
– zaśmiał
się. – Chodzi
ci o twoich utalentowanych maluchów?
– Taaak –
przeciągnęłam. –
Przez brak odpowiedniego
lokum, nie mogę organizować im zajęć, a te dzieciaki na prawdę
mają potencjał, który nie może się zmarnować –
wyjaśniłam.
– Cóż, zagadam z naszą władzą,
ale myślę, że pani
dyrektor będzie przychylna temu pomysłowi –
powiedział.
– Dziękuję! –
uśmiechnęłam się szeroko.
– Nie ma sprawy. Cieszę się, że
wybrałaś hip hop i tak między nami myślę, że nie będziesz
miała problemu z przejściem szkolenia –
wyznał, odwzajemniając
uśmiech. – A
teraz zmykaj, bo muszę popracować nad nową choreografią.
– Jeszcze raz bardzo dziękuję!
Do jutra! – pożegnałam
się, po czym udałam się do wyjścia z sali.
Od razu skierowałam się do łazienki, gdzie po odświeżeniu
przebrałam się w szare rurki i białą bluzkę z rękawem trzy
czwarte. Na stopy tradycyjnie założyłam karmelowe trapery. Kiedy
poprawiłam włosy i makijaż puściłam pomieszczenie idąc w
kierunku szatni. Po drodze zatrzymała mnie Danielle.
– Wybieramy się grupką na pizzę.
Idziesz z nami? – spytała.
– Umm, nie mogę. Umówiłam się
już z Harry'm – wzruszyłam
ramionami. – Innym
razem.
– Aha, dobrze. W takim razie
bawcie się dobrze –
powiedziała.
Dlaczego czuję ironię w jej głosie?
– Dziękuję, wy też –
odparłam po czym ją
wyminęłam, kontynuując swoją trasę do szatni.
Na miejscu zgarnęłam swoją kurtkę, którą zarzuciłam na
ramiona, a wokół szyi zawinęłam ciemnobeżowy szalik. Gdy
zarzuciłam torbę na ramię udałam się do wyjścia ze szkoły.
Na parkingu od razu zauważyłam samochód mojego przyjaciela i jego
samego siedzącego na miejscu kierowcy. Bez zwlekania ruszyłam w
kierunku czarnego audi, kilka sekund później zajmując miejsce obok
szatyna.
– Jak zajęcia? – spytał Harry, ruszając z podjazdu.
– Przyjęłam propozycję instruktażu – wyznałam wesoło.
– Spróbowałabyś zrobić inaczej, Meg – popatrzył na mnie
znacząco. – Zapnij pasy.
– Chyba bym się nie odważyła – pokazałam mu język.
– Zapnij pasy – powtórzył, na co przewróciłam oczami.
Ten chłopak ma jakąś obsesję na tym punkcie!
– No już, już – westchnęłam, wykonując jego polecenie. –
Co ci z tym jest? – mruknęłam pod nosem właściwie sama do
siebie.
– Zapinanie pasów równa się bezpieczeństwo, mała.
Mimo, że użył mojego ulubionego zdrobnienia, charakterystycznego
dla niego, to można było wyczuć, że coś jest nie tak. Jego głos,
był zbyt niski i ochrypły.
– Powiesz mi o co tak na prawdę chodzi? – skrzyżowałam ręce
na piersiach.
– O nic – odparł szybko. Zbyt szybko.
Kłamał.
– Harry... Chodzi o chłopaków? – spytałam.
Styles zacisnął mocniej swoje dłonie na kierownicy. Trafiłam w
dziesiątkę.
– Louis znowu coś kręci z moją siostrą – westchnął. –
Najgorsze jest w tym wszystkim to, że nic nie mogę powiedzieć, bo
przez to, że wiedzą o nas mają na mnie haka – zrobił przerwę
na głęboki oddech. – Już raz ją zranił i jeśli zrobi to
znowu, to przysięgam, że tym razem skopię mu tyłek – dokończył.
– Daj mu szansę. Może zrozumiał swoje błędy i tym razem będzie
lepiej.
– Już wiem, jak się czuje Niall, widząc nas razem – mruknął
ponuro.
Niekontrolowanie się zaśmiałam, zauważając podobieństwo w obu
tych sytuacjach. To takie dziwne, że spięcia między mną, Harrym i
moim bratem, będą teraz bardzo podobne do spięć Gemmy, Louisa i
Stylesa.
– Wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze? – spojrzał na mnie,
starając zachować resztki powagi. – Rozumiem też co czuje Lou,
bo kiedy jest ktoś, kto nie akceptuje czyjejś reakcji, to jeszcze
bardziej chce się łamać zasady – wyznał i tym razem już nie
mógł powstrzymać uśmiechu. – Nie patrz się tak na mnie!
– Ale jak?! Nic nie poradzę, że Gemma z Louisem stają się
naszymi odpowiednikami – powiedziałam rozbawiona.
– To jest chore – pokiwał głową z niedowierzaniem.
Resztę drogi do centrum spędziliśmy na przekomarzaniu się. Ja
uświadamiałam Harry'ego co może zajść między naszym
przyjacielem, a jego siostrą, na co Harry groził mi... seksem.
Wiem, że to dziwne, ale tak właśnie było. Przy każdym moim
słowie mówił coś nowego. W końcowym efekcie dowiedziałam się,
że mnie upije, przywiąże do łóżka i... hmm... jak by to ująć...
Zrobi wszystko, bym miała problemy z chodzeniem na następny dzień.
Tak, to jest najodpowiedniejszy skrót tego wszystkiego. To jest
właśnie mój troskliwy, przemiły, uczuciowy przyjaciel...
Po znalezieniu miejsca na parkingu podziemnym, udaliśmy się do
widny, która z kolei zawiozła nas na trzecie piętro, gdzie
znajdowała się mała kawiarenka. We dwójkę zamówiliśmy sobie po
kawie z mlekiem i jabłeczniku, a następnie usiedliśmy przy stoliku
w rogu pomieszczenia. Nasza rozmowa zaczyna się od pytania o mojego
ojca. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie miałam kiedy z nim o
tym porozmawiać... Opowiadałam dla Harry'ego, jak wyglądało nasze
spotkanie, a ten z podziwem tylko przytakiwał. Dlaczego z podziwem?
Nie spodziewał się, że tak ciepło przywitam osobę, którą widzę
pierwszy raz na oczy. Właściwie to ja też sama sobie się dziwię.
Działałam wtedy pod przypływem chwili.
Następnym tematem były urodziny Stylesa. Tego dnia to dopiero się
działo. Szatyn zaczął wypytywać się mnie o Mary. Chciał
wiedzieć, jak doszło do tego incydentu i co dziewczyna mi
powiedziała. Sama nie pamiętałam za wiele. W głowie mam tylko jej
słowa o tym, że jestem kolejną dziwką mojego przyjaciela, to, że
się z nią szarpałam oraz moją wściekłość, kiedy Harry trzymał
w objęciach tamtą sukę. Czy to normalne, że byłam wtedy
zazdrosna?
– Ale przyznaj, że później sobie odreagowałaś tą bójkę –
uśmiechnął się złośliwie.
– A ty swoją wielką wściekłość na mnie – odgryzłam się. –
Co nie zmienia faktu, że było to igranie z ogniem. W każdej chwili
ktoś mógł wejść do pokoju.
– Przypominam, że to ty siedziałaś okrakiem na moich kolanach, z
mocno podwiniętą sukienką do góry – uniósł brwi do góry. –
Cholera, Maggie, gdybym był wtedy bardziej pijany, to...
– Dopiero byśmy mogli mieć kłopoty – dokończyłam za niego.
Kędzierzawy skinął głową, przyznając mi rację.
– Ale nie powiem, to było miłe. Bardzo miłe – przegryzł
zębami dolną wargę.
Już chciałam powiedzieć coś złośliwego, związanego z naszym
zakładem, kiedy zauważyłam coś niepokojącego. Rudowłosa
dziewczyna siedząca kilka stolików od nas. Ciągle ją widzę, od
kąd jesteśmy w centrum. Mogłabym to uznać za przypadek, gdyby nie
to, że za każdym razem bacznie nas obserwowała. Miała zimne
spojrzenie. Gdyby mogła zabijać wzrokiem to przysięgam, że
bylibyśmy martwi.
– Nie odwracaj się, ale jakaś dziewczyna, od kąd jesteśmy
tutaj, nas śledzi – powiedziałam z powagą.
– Jesteś pewna? – spytał, na co skinęłam głową. – Gdzie?
– Trzy stoliki dalej, rude włosy.
– Okej. W takim razie pójdę odnieść naczynia – puścił do
mnie oko, po czym w jedną dłoń chwycił dwie filiżanki za ucho, a
w drugą talerzyki.
Przez cały czas obserwowałam poczynania mojego przyjaciela, który
długimi krokami zmierzał do lady. Kątem oka widziałam, jak rudowłosa zerka to na mnie, to na niego. Najgorsze jest w tym
wszystkim to, że kojarzyłam skądś tą dziewczynę, ale nie mam
pojęcia skąd. O co jej chodzi do cholery?!
W momencie, kiedy Harry wracał do stolika, lustrowałam jego twarz,
na której było widać zrezygnowanie. Gdy znalazł się przy swoim
krześle, usiadł na nim opierając swoje łokcie na drewnianej
powierzchni.
– Powiem ci kto to, ale masz być spokojna, okej? – powiedział
ściszonym głosem, patrząc prosto w moje oczy. Skinęłam głową.
– To Mary – mruknął.
– Co?! – wybuchłam.
– Shhhh! – uciszył mnie. – Mam pewien plan, który utrze jej
nosa – uśmiechnął się złośliwie.
Pomysł Stylesa miał na celu odstraszenie nieco tej suki w dość
drastyczny sposób, ale za tamtą noc czułam ochotę zemsty i
właśnie mam na nią okazję. Najpierw musieliśmy sprawdzić czy dalej będzie nas śledzić,
dlatego ubraliśmy się i wyszliśmy z kawiarni. Nasze przypuszczenia
okazały się słuszne, kiedy po minucie zauważaliśmy, że dalej
mamy ogon. Teraz mogliśmy przejść do realizacji planu Harry'ego.
Szatyn objął mnie ręką, jednocześnie przyciągając do swojego
torsu. Przyznam, że to było dość dziwne idąc z nim przytulona w
miejscu publicznym. Jednak musiałam trzymać się planu. W chwili,
kiedy Harry zainicjował, że mówi mi coś do ucha odepchnęłam go
od siebie, jednocześnie uwalniając się od jego objęć. Styles z
kolei dość gwałtownie chwycił mnie za rękę, przygważdżając
mnie plecami do ściany.
Korzystając z okazji sprawdziłam, gdzie jest ruda.
– Patrzy się? – spytał, opierając ręce na ścianie po obu
stronach mojej głowy.
– Tak, siedzi na ławce – odpowiedziałam przenosząc wzrok na
chłopaka.
– W takim razie pora na punkt trzeci – powiedział nisko,
stopniowo przybliżając twarz do mojej.
Nie zamierzałam robić ruchu w jego kierunku, bo pamiętałam o
jednej ważnej rzeczy. Zakład. Jeżeli pocałunek wyjdzie w pełni z
inicjatywy kędzierzawego to wygram masaż. Właśnie tak.
No i stało się. Styles musnął moje wargi, jeden raz, drugi
czekając na moją chociażby minimalną odpowiedź. Jęknął
sfrustrowany, kiedy stałam bez ruchu. Położył obie dłonie
na moich policzkach ściskając je lekko przez co moje usta
uformowały się w otwarty dziobek. Uśmiechnął się zwycięsko,
ponownie przywierając do moich warg, ale tym razem w pocałunek
włączając język. Nie wytrzymałam i wreszcie odwzajemniłam gest,
owijając ręce wokół szyi Harry'ego. Ygh, nienawidzę tego, że Styles całuje zbyt dobrze przez co długo nie
potrafię się powstrzymać. Skoro już o tym mowa to mój przyjaciel
właśnie przegrał zakład.
Mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy chłopak odsunął się ode mnie.
Mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy chłopak odsunął się ode mnie.
– Właśnie przegrałeś zakład, wiesz? – mruknęłam
zadowolona.
– Jaki zak... O kurwa! – zabrał ręce z mojej twarzy,
przeczesując swoje włosy.
– Jeden dzień. Wytrzymałeś jeden dzień – zachichotałam,
żartobliwie głaszcząc zewnętrzną częścią dłoni jego
policzek. – Jakie to słodkie.
– To nie powinno się liczyć! – mruknął. – Wrobiłaś mnie!
– Ty też próbowałeś dzisiaj rano – zauważyłam rozbawiona. –
Z taką różnicą, że to ja odniosłam sukces.
Chłopak już chciał coś powiedzieć, kiedy gdzieś z boku
usłyszeliśmy chrząknięcie. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to
to, że Mary nie wytrzymała i do nas podeszła, ale myliłam się.
To była Danielle z wysoko uniesionymi brwiami.
Cholera! Jak dużo widziała?!
Cholera! Jak dużo widziała?!
– Hej – skrzyżowała ręce na piersiach.
– Cześć Dan – Styles przywitał się jakby nigdy nic. – Co tu
robisz?
– Jestem z grupą na pizzy – odparła. – A wy?
– Byliśmy w kawiarni, a teraz mamy zamiar jechać do domu –
wzruszył ramionami. – Wiesz, trzeba dopilnować, by Meg wróciła
do normalnego odżywiania się – dodał, szturchając mnie łokciem.
– Nie musisz mnie pilnować – przewróciłam oczami.
– Owszem muszę – droczył się, na co westchnęłam
zrezygnowana.
– To dobrze, że się o nią troszczysz, Hazz – kręcono włosa
uśmiechnęła się. Jak na moje oko niezbyt szczerze. – Ja będę
lecieć do reszty.
– Okej. Baw się dobrze – powiedział.
– Wy też – mruknęła, odwracając się na pięcie i odchodząc
od nas.
Jak on może zachowywać się tak normalnie?! Przecież prawdopodobnie
przed chwilą zostaliśmy przyłapani na pocałunku. Cholera,
przecież dla Danielle to będzie kolejny pretekst, by w każdej
wolnej chwili prawić mi wykłady o tym, jak bardzo Harry jest zły.
Co więcej. Jeśli o incydencie dowie się Niall to chyba dostanie
zawału.
Zakryłam twarz w dłoniach, kiedy zorientowałam się, że mój
przyjaciel lustruje mnie wzrokiem.
– Co jest? – spytał.
Trzymajcie mnie!
– Jeszcze się pytasz?! – wyrzuciłam ręce w powietrze. – Nie
wiemy ile Danielle zdążyła zobaczyć! Jak mogłeś w ogóle być
taki przy niej spokojny, jakby nic się nie wydarzyło?!
– Jeżeli powstałaby niezręczna sytuacja to byłoby oczywiste, że
coś jest nie tak – wytłumaczył. – Teraz przynajmniej nie może
nam zarzucić dziwnego zachowania – uśmiechnął się
pokrzepiająco.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć. Byłam w szoku. Byłam przerażona.
Cholera, a miałam przeczucie, że coś się wydarzy!
Bez słowa wyminęłam Harry'ego kierując się w stronę windy.
Kątem oka mogłam zauważyć zmieszanie na twarzy szatyna, ale nie
potrafiłam zachować się inaczej. Nie byłam w stanie nazwać tego
co się ze mną dzieje. Czułam się... zdemaskowana. W mojej głowie
zrodziło się tysiące obaw. Jeżeli ktokolwiek z naszych przyjaciół
się o tym dowie to jesteśmy martwi. Przecież od kilku dni nie
robię nic innego, tylko przekonuję resztę o tym, że między nami
jest tylko przyjaźń. Oni nie zrozumieją tego, że potrafimy
czerpać też z niej korzyści bez żadnych zobowiązań.
Po wyjściu z windy, do której Harry nie zdążył dobiec, udałam
się do samochodu. Ten pomysł okazał się idiotyczny, bo przecież
nie miałam kluczy, by wejść do środka. Jednak z racji tego, że
nie mogłam ustać w miejscu, zaczęłam krążyć wokół pojazdu.
Chwilę później na horyzoncie pojawił się Styles, który odblokował samochód każąc mi usiąść na tył. Nieco zmieszana wykonałam jego polecenie. Kędzierzawy sam zajął miejsce obok mnie zakluczając nas od środka.
Gdy chciałam przesunąć się od chłopaka, ten zwinnym ruchem chwycił mnie za biodra, usadawiając okrakiem na swoich kolanach. Schyliłam lekko głowę, by uniknąć spotkania z sufitem, ale chwilę później byłam skazana na przeszywające spojrzenie mojego przyjaciela.
Chwilę później na horyzoncie pojawił się Styles, który odblokował samochód każąc mi usiąść na tył. Nieco zmieszana wykonałam jego polecenie. Kędzierzawy sam zajął miejsce obok mnie zakluczając nas od środka.
Gdy chciałam przesunąć się od chłopaka, ten zwinnym ruchem chwycił mnie za biodra, usadawiając okrakiem na swoich kolanach. Schyliłam lekko głowę, by uniknąć spotkania z sufitem, ale chwilę później byłam skazana na przeszywające spojrzenie mojego przyjaciela.
– Musisz przestać uciekać od problemów, Maggie – powiedział
poważnie. – Siedzimy w tym razem, nie zapominaj.
– Jeżeli Danielle powie dla Nialla to nie będziemy mieli spokoju
– mruknęłam, zaczynając bawić się nerwowo swoimi palcami.
– Sama mówiłaś, że nie wiadomo ile widziała. Nie ma co się
martwić na zapas.
Rozplątał moje dłonie, wplątując je w swoje.
– Ten dzień to jakaś jedna, wielka porażka – westchnęłam
płaczliwie, chowając twarz w kurtce szatyna.
– I kto to mówi? To ja z własnej nieuwagi przegrałem zakład –
zaśmiał się.
– Jak możesz myśleć teraz myśleć o zakładzie?! – podniosłam
głowę, by uderzyć go pięścią w tors.
– Faceci tak mają – wzruszył ramionami, uśmiechając się
złośliwie. – Chodź tu – pociągnął mnie za ręce, by sekundę
później zamknąć moje ciało w uścisku.
Ponownie schowałam twarz w kurtkę chłopaka, skupiając się na
jego dłoniach, które pokrzepiająco gładziły moje w plecy. To
jest właśnie mój Harry. Nie ten, jakiego widzi większość ludzi.
Ja widzę w nim prawdziwego przyjaciela, który potrafi przystosować
się do każdej zaistniałej sytuacji. To jest jedyna osoba, którą
znam i zawsze wie co powiedzieć. Nie wiem co bym zrobiła bez niego.
Możliwe, że popadłabym w depresję, albo i gorzej...
– Wszystko będzie dobrze, mała – mruknął, całując mnie we
włosy.
Łoooooooooooooooooo, ale się porobiłoooo! Nareszcie! Czekałam, aż zacznę publikować te dalsze rozdziały, w których dzieje się coraz więcej, hihi.
Korzystając z okazji chciałabym wam życzyć Wesołych Świąt, Smacznego Jajka, Mokrego Dyngusa i w ogóle nie pijcie za dużo, haha! Kocham was xxx
Pamiętajcie, że możecie zadawać pytania dla mnie i bohaterów.
ask: trueeM
twitter: @eMsiakowa
eM's :)
Boże Kochany aksvsbsksjgxbskkxhvx <3 . Płacze no po prostu zakochałam się w tym rozdziale !. *.* Harry z Maggie są przesłodcy i przefajni ^^ . Uwielbiam ich razem . Mam nadzieje ze Danielle nie widziała za dużo c: . Nie mogę się doczekać następnego !. :)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt tobie też ♥.
Pozdrawiam x.
Tobie również szczęśliwych świąt :))
OdpowiedzUsuńNie mam dzisiaj za bardzo weny na komentowanie xd wiec coz napisze tylko ze kocham ten rozdzial jak z reszta kazdy inny i co? Czekam na rozwoj akcji miedzy Harrym i Maggie ;))
Sophie
Aaaaa, świetny świetny :D Tak myślałam,że to Harry przegra zakład. Ciekawe jak dużo widziała Danielle.. Czekam na następny!! Weny :)
OdpowiedzUsuńTobie również wesołych świąt :*
A ja mam pytanie do CB
OdpowiedzUsuńCzemu zablokowała Sweet Sounds od His Voice?????
odblokowałam już przecież! :)
Usuńświetne, super ze coś się zaczyna dziać :)
OdpowiedzUsuńIle się dzieje :) Świetny rozdział xx
OdpowiedzUsuńcudowny <3
OdpowiedzUsuńi jak zwykle Twój rozdział mnie zachwycił ♥
OdpowiedzUsuńuwielbiam czytać Twoją historię i nawet nie da się opisać, jak się czuje gdy czytam kolejne linijki tekstu.
Danielle tutaj wydaje mi się dziwna... jakby coś kombinowała, miała jakiś plan czy coś. Jak zwykle lubię jej postać, to u Ciebie mam ochotę ją zabić. zastanawiam się czy powie reszcie o pocałunku Maggie i Harry'ego czy nie...
Z niecierpliwieniem czekam na następny rozdział ♥
pozdrawiam, Zoe ♥
http://fanfiction-promise.blogspot.com/
*,* piękny rozdział, kocham ich xd są tacy słodcy :') chciałabym takiego chłopaka. Coś przeczuwam, że oni będą razemxddd mądra jestem Niall chyba będzieeee zły ;D czekam na następny rozdział :**
OdpowiedzUsuńTrololo :D Podoba mi się relacja Meggie i Hazzy, ich zachowanie jest takie słodkie;)
OdpowiedzUsuńZakuło mnie coś kiedy wspomniałaś o Zaynie, na prawdę zrobiło mi się bardzo smutno, normalnie tęsknie za nim w tym opowiadaniu!
Mam wrażenie, że Danielle ich widziała, ciekawe czy komuś powie albo może nie widziała nic? Aj, przekonamy się w dalszych rozdziałach! :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
Pozdrawiam Asiek.
O matko!
OdpowiedzUsuńZnalazłam tego bloga dzisiaj... Sama nie wiem, jak, ale to nieważne...
ZAKOCHAŁAM SIĘ <3
Harry jest taki MEGGA słodki <3 Boziu fnveribniejfbmeijornbeiurbnhkijefmbijemnfofmoier
Będę czytać i czekam z niecierpliwością na następny <3
czekam z niecierliwością piękny <3
OdpowiedzUsuń